Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

szosa

Dystans całkowity:26164.20 km (w terenie 35.00 km; 0.13%)
Czas w ruchu:904:58
Średnia prędkość:27.46 km/h
Maksymalna prędkość:67.93 km/h
Suma podjazdów:3867 m
Suma kalorii:10866 kcal
Liczba aktywności:354
Średnio na aktywność:73.91 km i 2h 43m
Więcej statystyk
  • DST 51.50km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.75km/h
  • Temperatura 1.4°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosowe pączkowanie

Poniedziałek, 23 stycznia 2017 · dodano: 24.01.2017 | Komentarze 4

Szosowe pączkowanie - czyli raczkowanie wąską oponą na początku roku.

Pogoda pozwoliła na to aby w końcu przewietrzyć szosówkę. Pierwszy raz w tym roku. Drogi mimo iż wydawały się suche, były miejscami pokryte cienką warstewką lodu, co spowodowało w jednym miejscu nieciekawe buksowanie koła. Zakręty pokonywałem ostrożnie, niczym kopulujące jeże ;-)

Zrobiłem pierwszą pięćdziesiątkę w tym sezonie ale uczciwie muszę przyznać, że zimno jakoś znoszę na MTB, za to na szosówce jest to mało komfortowe dla mnie i generuje tylko tłuczenie kilometrów. Dodatkowo wróciłem jakiś taki wymęczony.

Poproszę cholerną pogodę o dołożenie do pieca, żeby termometr na dworze mógł w spokoju pokazać piętnaście stopni. NA PLUSIE!!!!!!!!!!
Kategoria szosa


  • DST 55.69km
  • Czas 02:03
  • VAVG 27.17km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hrabia Niechcic

Poniedziałek, 19 grudnia 2016 · dodano: 19.12.2016 | Komentarze 5

Poniedziałek, a więc dzień wolny. Nareszcie chwila odpoczynku po ośmiu dniach w pracy bez wolnego. Co za tym idzie: późna pobudka, niespieszna kawa, śniadanie o czasie wczesnego obiadu i w zasadzie fajrant :) Po tych wszystkich czynnościach zrobiło się południe, a mnie dopadł leń. To był nawet więcej niż leń, gdyż opanował mnie mega niechcic do jakichkolwiek czynności. Niechcic był tak wielki, napuszony, nieprzejednany i okrutny, że został mianowany hrabią.

Hrabia Niechcic był tak uparty, iż musiałem sięgnąć do najgłębszych zakamarków tajemnych sztuczek, aby go oszukać i jeszcze cokolwiek zrobić w ciągu dzisiejszego dnia, ze szczególnym uwzględnieniem wykręcenia kilkudziesięciu kilometrów. Grunt że się udało i krótko po godzinie 13:00 zacząłem jazdę.

Na początku jazdy zaplanowałem sobie trasę przez Tarnowo Podgórne, ale oczywiście zapomniałem w Lusowie skręcić. Zawracać nie lubię, więc dałem sobie chwilę na wprowadzenie planu "B", nie zatrzymując roweru ani na chwilę. Następnie postanowiłem pojechać przez Starzyny, robiąc odwrotną pętlę niż zazwyczaj. Nikogo zapewne nie zdziwi, że pojechałem jak zawsze, zapominając o wcześniejszych założeniach. Tak właśnie narodził sie plan "C" ;-)

Chyba jestem jak dobrze zaprogramowany koń pociągowy, wiozący pijanego woźnicę ustalona przez lata drogą do domu, nienawidzący żadnych zmian :)

Na szczęście nie zapomniałem w tym wszystkim pedałować i zaplanowany dystans wykonałem w całości. Jutro czeka mnie ciężki dzień, gdyż zaplanowałem wspomóc finansowo przed świętami mojego dentystę w zamian za pół godziny jego cennego czasu.
Kategoria szosa


  • DST 30.27km
  • Czas 01:06
  • VAVG 27.52km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lepszy rydz niż.... Rydzyk

Sobota, 17 grudnia 2016 · dodano: 17.12.2016 | Komentarze 11

Czasu dzisiaj miałem tyle, co polityk ludzkich uczuć. Czyli niewiele. Ale wyszedłem z założenia, że lepszy rydz niż nic i kropnąłem się na krótką rundkę. 15 km w jedną stronę, nawrót na rondzie w Lusowie i 15 km z powrotem. Lekki minusik cały czas mi towarzyszył, za to słoneczko wzięło sobie wolne. 
Kategoria szosa


  • DST 56.48km
  • Czas 02:03
  • VAVG 27.55km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bo nie każdy bliźniak jest zły

Piątek, 16 grudnia 2016 · dodano: 17.12.2016 | Komentarze 5

Z braku pomysłu na cokolwiek innego, wyruszyłem z zamiarem zrobienia bliźniaczej trasy z dnia poprzedniego mając nadzieję, że nie każdy bliźniak jest zły :). Na starcie wynikła tylko minimalna różnica, gdyż odwiedziłem myjnię w celu spłukania grubego syfu, który już zalegał na rowerze. Po wykorzystaniu na ten cel zainwestowanej ciężko zarobionej złotówki, na nowo odkryłem jak bardzo radosne kolory ma mój sprzęcior :) Wyraz uznania dla czyścioszka dał kundel, który kilometr dalej zaczął mnie ścigać, obszczekiwać i prawdopodobnie chciał kąsnąć w okolice buta. Na jego nieszczęście but był w ciągłym ruchu wraz z całą korbą i jego cel nie został osiągnięty. Miał jednak w tym wszystkim mnóstwo szczęścia, bo nie chciało mi się wypinać buta z pedała. W innym przypadku poznał by jego rozmiar na własnym nosie. Coś czuję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie hehe.

Potem już tak jak wczoraj, przez Starzyny do Rokietnicy, ponownie przez Kiekrz, Lusowo, Zakrzewo i do domciu. Na ostatnich kilometrach spotkałem szosowca z Puszczykowa, chwilę razem pokręciliśmy i potem każdy pojechał w swoją stronę. Było sucho, słonecznie i mroźno. No i fajnie.



Kategoria szosa


  • DST 55.80km
  • Czas 02:04
  • VAVG 27.00km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odbębnione kilometry

Czwartek, 15 grudnia 2016 · dodano: 15.12.2016 | Komentarze 2

W dużym skrócie. Zrobiłem kilometry, bo same się nie wykręcą do końca roku, aby wyszła ładna okrągła liczba. Asfalt lekko mokry, słońca brak, ogólnie szaro buro.  Dzisiaj dla odmiany zahaczyłem o Starzyny, ale kogo to obchodzi hehe.

Podobno idzie mrozik :(


Kategoria szosa


  • DST 52.01km
  • Czas 02:02
  • VAVG 25.58km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mokrym

Piątek, 9 grudnia 2016 · dodano: 10.12.2016 | Komentarze 2

Przed południem coś popadało z nieba, Później było już tylko pochmurnie, wilgotno i smętnie. I w tę smętność ruszyłem tyłek aby jednak coś pokręcić. Nawet przez chwilę pomyślałem aby pocisnąć gdzieś w kierunku Mosiny, ale jednak  ostatecznie odechciało się mojemu tyłkowi tego kierunku i wybrałem trasę standard. Jednak zanim wyruszyłem, zrobiłem przegląd tylnej gumy i nie wyglądało to za ciekawie. W jednym miejscu zaczynał prześwitywać oplot i nie miałem tak do końca pewności, że opona wytrzyma dzisiejsza jazdę, a czasu na wymianę mi ciut było szkoda. Zatem zapakowałem nówkę sztukę do kiejdy w razie Niemca  i wystartowałem.

Do Lusowa wiatr przeszkadzał, potem było już zmiennie. W Tarnowie Podgórnym ciut się zmieszałem, co do miejsca w którym wylądowałem, lecz dobry omen sprowadził mnie na właściwe tory. Od tego momentu było już tylko lepiej, nie licząc przymusowego postoju w Palędziu na przejeździe kolejowym, gdzie łaskawie ustąpiłem pierwszeństwa dwóm towarowym składom. Niech im będzie, że duży może więcej :)

Na finiszowym kilometrze wpadłem do rzeźnika, kupiłem zwłoki i z dodatkowym balastem obiadowym zawitałem w domowych pieleszach. Cała trasa po mokrym asfalcie :( Opona wytrzymała :), lecz jak długo nie będzie chęci na jej zmianę? Po tę i inne odpowiedzi spędzające sen z powiek, zapraszam do Ojca Rydzyka, gdyż to istna Krynica Mądrości i lek na całe zło tego świata hehe.
Kategoria szosa


  • DST 52.21km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.26km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zmielony przez "W"

Czwartek, 8 grudnia 2016 · dodano: 08.12.2016 | Komentarze 6

Start nastąpił z niecodziennego miejsca, mianowicie z Sołacza, gdzie oddałem pożyczone auto, przedtem wyjmując rower z bagażnika. Już pierwsze sto metrów dało mi do zrozumienia, że nie będzie łatwo. Wiało prosto we mnie, a co gorsze ten kierunek miałem mieć przed sobą przez najbliższe 30 km. Mijając zalesione odcinki jechało się nawet znośnie, poza nimi było... nieznośnie ;-) I tak kręcąc w zwolnionym tempie dotarłem do Mrowina (za brak  pobytu w nim, zostałem ostatnio wywołany do tablicy), następnie zmieniając kierunek o 90 stopni liczyłem na chwilę wytchnienia. Niestety od tego momentu kierunek powiewów zmienił się z centralnych we mnie na.... bardziej centralne we mnie. Proszę mnie nie pytać jak to możliwe, bo sam nie wiem.

 
Moja katorga na szczęście została zmieniona po następnym zwrocie za Górą i od tego momentu było już znośnie. No może poza kilkoma krótkimi odcinkami. (Do tego miejsca miałem przejechane 27 km ze średnią poniżej 25 km/h. Mimo iż pasjonatem swoich średnich przejazdowych nie jestem, to jednak musiałem o tym wspomnieć, aby jeśli po latach przeczytam sobie ten wpis, to żebym wiedział od czego nogi mnie bolą na starość hehe)


Nie zmienia to jednak faktu, że dzisiejsze wietrzysko mnie zmieliło, podeptało, oraz zaorało i do domu dotarłem w proszku -) A o mało co byłbym w jeszcze większym proszku, za sprawą jegomościa okutego w kapelusik z piórkiem w autku wielkości dorodnego syfa na twarzy nastolatka, który wyszedł z założenia, że rowerzysta mający zielone światło (czyli ja) nie ma pierwszeństwa przed skręcającym głąbem (on)
Kategoria szosa


  • DST 51.51km
  • Czas 01:53
  • VAVG 27.35km/h
  • Temperatura 1.4°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ocalony przez kamrata ;-)

Poniedziałek, 5 grudnia 2016 · dodano: 05.12.2016 | Komentarze 5

Słońce było, zimno było, sucho również było. To i ja musiałem tam być. Tam, czyli na okolicznych asfaltach. Trasa została wyznaczona banalna, bez zapuszczania się w nieznane i dlatego też banalnie przebiegała. Z dwoma małymi wyjątkami.

Jadąc w pierwszą stronę po Lusowie, ktoś zapewne przypadkowo za mną zahaczył zębem o swój klakson, który rozryczał mi się za uchem. Nie burzyłem się, bo nie chciałem psuć sielskiego spokoju pustej, biegnącej koło mnie ścieżki rowerowej, której nikt nie korzystał, a tym bardziej ja. Dojechałem do Rokietnicy, zawróciłem na tamtejszym rondzie i ponownie znalazłem się po kilkunastu kilometrach w tym samym Lusowie, mając tym razem tę samą ścieżkę po swojej lewej stronie. A więc nie musiałem nią jechać. Nie przeszkodziło to niestety innemu kierowcy uruchomić za mną klakson, a po zrównaniu się ze mną wykrzyczeć w moją stronę przez otwarte okno: SPIERDALAJ STĄD!!! Jako osoba nad wyraz rozumna w mig się zorientowałem, że zapewne koleś ostrzega mnie przed jakimś niebezpieczeństwem. Prawdopodobnie przed powodzią, suszą, pożarem bądź policją, a na 99% przed śnieżną lawiną. Choć skąd u nas lawina? - pojęcia nie miałem ale podziękowałem grzecznie i spierdoliłem, zgodnie z sugestią kamrata :)

Wychłodzony dotarłem do domu i zakończyłem dzisiejszą jazdę. Szczęśliwie!!! Czyli dobrze że posłuchałem krajana, spierdoliłem z tego Lusowa i żadne nieszczęście mnie nie dopadło ;-)
Kategoria szosa


  • DST 52.23km
  • Czas 01:57
  • VAVG 26.78km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

100 lat kółka rolniczego!!! Niech żyje, niech żyje :)!!!

Sobota, 3 grudnia 2016 · dodano: 03.12.2016 | Komentarze 18

Nareszcie za oknem słońce, a więc szosówka przed drzwi i jazda. Co prawda M. poinformowała mnie przed wyjściem, że termometr za oknem pokazuje 20 stopni na plusie w słońcu, ale mimo wszystko ciepło się ubrałem. Nie tacy już mnie próbowali w życiu nabrać hehe. Przez Zakrzewo do Lusowa i Lusówka poleciałem na standardzie, a dalej zachciałem pougniatać nieznany asfalt, więc skręciłem na Ceradz Kościelny, chcąc zarazem obadać możliwość nakreślenia w przyszłości innej pętli treningowej. Niestety jakość nawierzchni za Jankowicami pozostawiała wiele do życzenia. Nie był to jednak tak do końca jałowy kurs, gdyż w samym Ceradzu natrafiłem na OSP do mojej kolekcji i ciekawą reklamę miejscowego kółka rolniczego.







A to chyba tron sołtysa ;-)

Po obowiązkowych fotkach pojechałem jeszcze kawałek dalej, ale w gestii jakości asfaltu nic się nie zmieniło. A przynajmniej nie na lepsze. Po 25 km zrobiłem nawrotkę i ruszyłem po własnych śladach do domu. Jednak za Zakrzewem zwyciężyła we mnie chęć zrobienia choćby mikro pętelki, zatem odbiłem w prawo przez Palędzie i Gołuski, aby na ostatnie 4 km znów tropić własny tajny ślad GPS, pozostawiony raptem godzinę z hakiem na podmarzniętej szosie przez samego siebie.

Kilka godzin później zrobiłem oględziny tylnej opony w szosie. Wychodzi na to, że po przejechaniu niecałych 8k ma dość naszej współpracy. Pojawiło się jakieś małe przetarcie. Jutro jak będę miał czas, obadam na ile jest groźna defekt. Na szczęście nowa guma leży już na szafie i czeka na swoją kolej. Przezorny zawsze ubezpieczony :)
Kategoria OSP, szosa


  • DST 51.55km
  • Czas 02:05
  • VAVG 24.74km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lodowata masakra

Poniedziałek, 28 listopada 2016 · dodano: 28.11.2016 | Komentarze 6

Zbierałem się do wyjścia, zbierałem i w końcu się zebrałem. A gdy już ruszyłem, to pożałowałem. Silne wietrzysko już na samym starcie wepchnęło mi język gdzieś w okolice wątroby. Pewnie miałbym go dużo głębiej, ale na moje szczęście zamarzł błyskawicznie, zesztywniał i dalej nie wlazł :). Pierwsze 13 km to była walka o to, żeby w ogóle posuwać się do przodu. Potem nastąpiło wybawienie w postaci szambowozu który mnie osłonił od wiatru przez 3 km. Potem skręcił, a ja byłem w Więckowicach, gdzie zrobiłem nawrót. Wracając odbiłem do Zborowa poszukać nowych asfaltów, lecz po 2 km droga się skończyła, a w zamian pojawiło jezioro. Nawróciłem z powodu braku kąpielówek i ponownie dojechałem do Więckowic aby wykręcić swoje kilometry. Tam ponownie wykonałem zwrot i pchany zimnym wietrzyskiem dotarłem przez Palędzie do domu, po drodze kupując mocno spóźnione śniadanie.

Szczerze? Jazda w takich warunkach nie sprawia mi żadnej przyjemności, ale brakuje mi kilometrów, a mój założony dystans na ten rok jest mocno zagrożony. Walka będzie trwała do ostatniej chwili. Zobaczymy co wyszykuje dla mnie grudniowa pogoda.


                                                                               Ja nie chcę ;-)
Kategoria szosa