Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:688.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:25:40
Średnia prędkość:26.82 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:62.58 km i 2h 20m
Więcej statystyk
  • DST 143.28km
  • Czas 05:09
  • VAVG 27.82km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

11/2016 - z setą do ruskich

Środa, 31 sierpnia 2016 · dodano: 31.08.2016 | Komentarze 6

Skoro się znalazłem w Krynicy Morskiej, to postanowiłem zobaczyć, czy mnie czasami nie ma na granicy z ruskami.

W zasadzie  czułem obrzydzenie do nastawiania budzika w czasie urlopu na godzinę 5:20, ale zrobiłem to chcąc mieć co nieco jeszcze z dzisiejszego dnia. Pokręciłem się rano po pokoju, zjadłem coś i polazłem d auta po rower, aby o koło 6:20 wyruszyć w traskę. Początkowo drogi były puste, co wprawiało mnie w dobry nastrój. Za Sztutowem skręciłem z głównego szlaku samochodowego i od tego miejsca przez dłuższy czas jechałem podrzędnymi drogami. Po minięciu Rybiny natknąłem się na znak informujący o nieprzejezdnej drodze na moim szlaku. Zignorowałem to i wygrałem na tym, gdyż nie mogły tamtędy przejechać tylko auta, ja zaś rowerem przez na wpół rozebrany mostek przemknąłem bez żadnych problemów. Wiele kilometrów podziwiałem liczne mostki nad ciekami wodnymi, wiejskie klimaty i wszechogarniającą ciszę, zakłócaną momentami odgłosami zwierząt domowych. W takiej sielance dojechałem do Jagodna, gdzie żarty się skończyły, a zaczęły górki.

Ktoś mi niedawno powiedział, że tu już będzie płasko. A skoro tak, to ja się grzecznie kurwa pytam, dlaczego na jednym ze zjazdów "po tym płaskim" wykręciłem swój nowy rekord prędkości 70,44km/h i to w dodatku bez pedałowania?

Tak zachowują się rowery amatorów, gdy nie ma hopek? Naturalnie nie była to jedyna hopa, ale za to najszybsza :). Oczywistym jest, że za każdy zjazd musiałem później słono zapłacić podjazdem. W Tolkmicku się znacznie wypłaszczyło, a po wjeździe do Fromborka powoli wypełzał mi na twarz uśmiech.

Braniewo powitało mnie pierwszą dzisiaj napotkaną sygnalizacją świetlną. Gdy do niej dojeżdżałem było zielone, po chwili już widniało na niej żółte. Na ten widok przyspieszyłem i.... zamknąłem oczy, gdyż jako człowiek na wskroś prawy i szanujący wszelakie przepisy, nie mogę patrzeć jak jest łamane prawo ;-)



Po dalszych 6km dojechałem na granicę polsko - rosyjską, tam zrobiłem pamiątkowa fotkę i ruszyłem w drogę powrotną do Fromborka, skąd miałem połączenie tramwajem wodnym na drugą stronę Zalewu Wiślanego, którym zamierzałem wrócić aby nie tracić całego dnia na rower. W Braniewie zrobiłem krótki postój na hot doga, kawę i zapas wody, a po przerwie i dziesięciu kilometrach wjechałem po raz drugi dzisiaj do Fromborka.


Jak wiadomo Kopernik wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię. Tylko dlaczego je wstrzymał nad katedrą, gdy robiłem zdjęcie???



Mając godzinę czasu w nadmiarze, usiadłem w pobliskim lokalu i wypiłem COŚ zimnego. Rejs przez zalew opóźnił się lekko z powodu awarii jednostko pływającej, ale ostatecznie zostałem przetransportowany na drugi brzeg do miejscowości Piaski. Stamtąd miałem jeszcze 12km z czego 9km będzie mi się śniło po nocach, ze względu na wysoką jakość dziur i niską łat w asfalcie. Już mnie przechodzą dreszcze na myśl o tamtym odcinku drogi. Mam tylko nadzieję, że moje koła mi to kiedyś wybaczą :)

Po dotarciu do mety nastąpił błyskawiczny prysznic i razem z M. poszliśmy na połowy ciepłej rybki z jakiejś przydomowej wędzarni.

Wykręciłem dzisiaj 143km, a jak wiadomo gol strzelony na wyjeździe liczy się podwójnie ;-)

Wisienkami na torcie są nowe zaliczone gminy: Nowy Dwór Gdański, Elbląg obszar wiejski, Tolkmicko, Frombork, Braniewo obszar miejski/wiejski

                                                             
                                                                              Oczywiście nie mogło zabraknąć OSP :)




  • DST 42.28km
  • Czas 01:30
  • VAVG 28.19km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

10/2016 agresja ze wschodu

Sobota, 27 sierpnia 2016 · dodano: 27.08.2016 | Komentarze 2

Kończy sie powoli urlop, a dzisiaj był nasz ostatni pełny dzień w Kazimerzu Dolnym. Miasteczku pełnym niby galerii, dziwnych niby artystów i restauracji z cenami za obiad przypominającymi całkowity koszt wesela w Monako. Zobaczyliśmy przez tydzień, to co było do zobaczenia w okolicy i na długo będę miał spokój z tą częścią naszego kraju.


Na koniec w celowniku wylądowały trzy gminy, do zdobycia minimalnym kosztem sił. Wystartowałem do Puław w których znalazłem się około 20 minut później. Dzięki drogowskazom odnalazłem most na Wiśle i.... teraz uwaga!!! Stanąłem przed mostem na chodniku aby strzelić fotkę. W tym czasie minął mnie łysy gostek na marketowym MTB w połowie zjedzonym przez rdzę.

Do tej pory wszystko normalne? Owszem.

Na moście nadal jadąc chodnikiem/poboczem? - dogoniłem tego samego człapiącego powoli rowerzystę, a że wlókł się niemiłosiernie, to ponownie stanąłem i cyknąłem fotkę Wisły. Następnie ponownie go dogoniłem w połowie mostu i spokojnie trzymałem się za nim, gdyż nie było miejsca na wyprzedzenie, a mi się nigdzie nie spieszyło. W pewnym momencie jadący przede mną gwałtownie zahamował, mimo że przed nim nie było nikogo. Ominąłem go, stanąłem i pytam:

Po co to zrobiłeś? - bo tak!
Ale o coś Tobie chodzi? - tak chciałem!

I cały czas miał dziwną agresję wymalowaną na twarzy. Chwilę mierzyliśmy sie wzrokiem, a po dwóch chwilach życzyłem mu mimo wszystko dobrego dnia.


                                                                        Nawet się gnój załapał w kadr


Kurwa, czegoś tak dziwnego jeszcze nie przeżyłem ze strony innego rowerzysty. Jak bym mu wymordował wszystkie chomiki w domu. Przez chwilę kołatała mi ta sytuacja w głowie, ale dzielnie dojechałem do gminy Janowiec, milimetr za tablicą zawróciłem i pognałem na kwaterę, gdyż były do zaliczenia jeszcze dwie atrakcje w okolicy.

Trzy gminy wpadły mimo zapobiegawczych starań człowieka z Puław: Puławy obszar miejski/wiejski oraz Janowiec


                                                             To samo miejsce od strony powrotnej



Kategoria Gminy, szosa


  • DST 54.06km
  • Czas 02:00
  • VAVG 27.03km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

9/2016 po gmin kilka

Piątek, 26 sierpnia 2016 · dodano: 26.08.2016 | Komentarze 2

Założenie konta na "Zalicz gminę" skutkuje tym, że nawet jak człowiek tak do końca nie jest przekonany do ruszenia dupska, to zaliczenie kolejnej gminy motywuje. I tak było dzisiaj.

W pierwszej kolejności pojechałem zaliczyć gminę Wilków. Pominę fakt, że musiałem się do niej czołgać 6.5km pod górę. Ale się wdrapałem. Co ciekawe, na granicy powiatów jakość asfaltu różniła się od siebie drastycznie.


Na dodatek na tym odcinku zapach uprawianych malin doprowadzał moje zmysły do szału. Niestety na każdym polu byli zbieracze :( Następne pojechałem drogą na Nałęczów. W czasie pokonywania odcinka wśród pól, idący z przeciwka starszy człowiek uśmiechnął się do mnie i krzyknął: JAK DOBRZE BYĆ MŁODYM!!! Młody już nie jestem, ale do wyboru zostały mi dwie na szybcika wyselekcjonowane odpowiedzi.

- pierwsza autorstwa  byłego prezydenta bliźniaka: SPIEPRZAJ DZIADU

- druga używana przez ludzi gorszego sortu: DZIĘKUJĘ

Jako drugi sort podziękowałem nieznajomemu i pognałem przed siebie. Za Celejowem skręciłem na Karmanowice celując w drugą dzisiaj gminę Kurów. Znaków informujących o granicy gmin nie znalazłem, ale napotkana starsza kobiecina z wyraźną życzliwością mnie o tym zapewniła, gdy ją o to zapytałem. Dalej dzięki GPS wdarłem się opłotkami w czeluści gminy Końskowola, robiąc przy okazji zdjęcie OSP w Stokach. Gdy dojechałem ponownie do Celejowa skończyły się typowo wiejskie klimaty, które wręcz uwielbiam, a w zamian pozostało 15km drogi już mi znanej, ale na szczęście niezbyt ruchliwej.


Zaliczanie nowych gmin ma dla mnie tę zaletę, że jadę nieznanymi drogami, mając zawsze szansę zobaczyć coś nowego.

Kategoria Gminy, szosa, OSP


  • DST 67.07km
  • Czas 02:25
  • VAVG 27.75km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

8/2016 ciąg dalszy eksploracji okolic Kazimierza

Czwartek, 25 sierpnia 2016 · dodano: 25.08.2016 | Komentarze 2

Kolejny dzień mojej heroicznej walki o choćby odrobinę kondycji, będąc na urlopie. Rzut oka na mapę i padło na Opole Lubelskie. Zanotowałem trasę w głowie i ruszyłem przed siebie. Nie powiem, pierwsze 500 metrów poszło gładko, bo z górki. Następnie za zakrętem zaczął się teren wznosić. I tak wznosił przez siedem cholernych kilometrów. Dało mi to czas na zastanowienie, czy aby mnie nie spotkała w ten sposób jakaś kara. Ale gdy w czasie sapania przeanalizowałem swoje życie, nie znalazłem w nim nic za co bym mógł zostać tak okrutnie ukarany przez los. Inna sprawa, że jakoś szczególnie mocno nie zgłębiałem tematu, a wręcz zlekceważyłem zagadnienie ;-)

W Karczemiskach strzeliłem zdjęcie tamtejszej OSP i po chwili już gnałem dalej. Po 20km zboczyłem z obranego kierunku aby zaliczyć gminę Poniatowa. Po wjechaniu do niej zawróciłem i po 7km znalazłem się w Opolu Lubelskim, przez które tylko przemknąłem, odnalazłem drogę do gminy Łaziska i zaliczyłem ją w pięknym stylu.

Na czym polegał ów piękny styl? Pojęcia nie mam, ale dobrze to wygląda w słowie pisanym :)

Po nawrocie rzucił mi się w oczy piękny wóz strażacki, stojący dostojnie i jakby trochę zapomniany.





Powrót był o dziwo niewiele łatwiejszy, niż jazda w pierwszą stronę. Przyjemnie mnie zaskoczył widok i zapach kwitnącego rzepaku na polu, a głowę bym dał, że to nie czas na to. Ale cóż, nigdy nie byłem zbyt mocny z biologii. Wyjątek stanowiły lekcje o uprawach i zbiorach marihuany :) Oko również cieszyły plantacje malin, na których niestety trwały zbiory, a co za tym idzie, zapewne był tam również właściciel niezbyt skory do darmowego poczęstunku. Końcowy odcinek na szczęście był zjazdem i pozwolił mi odpocząć tuż przed dotarciem na kwaterę.



Przez przypadek wyszło dzisiaj ciut więcej kilometrów niż zazwyczaj, ale za to wpadły cztery gminy: Karczmiska, Poniatowa, Opole Lubelskie i Łaziska.


Kategoria Gminy, szosa, OSP


  • DST 63.17km
  • Czas 02:11
  • VAVG 28.93km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

7/2016 z wielkimi kolarzami w tle

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · dodano: 23.08.2016 | Komentarze 1

Dwa dni temu zrobiliśmy z M. autem crosa przez Polskę wszerz (665km) i dotarliśmy w strugach deszczu do Kazimierza Dolnego. Kolejny dzień też popadywało, lecz dzisiaj wyszło słońce, więc wyciągnąłem z samochodu rower i ruszyłem na podbój okolicy.

Padło na kierunek Nałęczów. Wyjechałem z Kazimierza i starałem się miarowo kręcić, lecz niestety urlopowe życie nie sprzyja zachowaniu kondycji ;-). Kręcąc miarowo po równym asfalcie, podziwiałem plantacje porzeczek i malin. I w trakcie takiego relaksu w moich ustach zaparkował jakiś owad, którego na szczęście udało mi się zaraz wypluć. Niestety, ta krótka wizyta robala w mojej gębie wybitnie nie przypadła mu do gustu i w ramach protestu mnie ugryzł/ukąsił. Podążając dalej moje usta przybrały wygląd, zbliżony do prezenterki TV po liftingu z botoksem w roli głównej. Gdy morda mi dostatecznie nabrzmiała wtoczyłem się akurat do Nałęczowa. Odwiedziłem niecodzienny rower w tamtejszym parku i pognałem dalej dokręcić jeszcze trochę kilometrów, a jednocześnie zaliczyć jeszcze jedną gminę korzystając z bycia po raz pierwszy w tym rejonie kraju.




Do gminy Markuszów droga była tak pofałdowana, że groziła mi w pewnym momencie choroba morska. Po minięciu gminnego oznakowania zawróciłem i znów niczym surfer po oceanicznych falach rozpocząłem drogę powrotną. Za Nałęczowem na szczęście miałem więcej zjazdów niż podjazdów, więc pokonywałem kilometry nieco zgrabniej niż w pierwszą stronę. W Wierzchoniowie napotkałem lokalne OSP, któremu nie mogłem odmówić fotki. Potem pokonałem ostatnie kilometry do naszej miejscówki uznając trening za zaliczony.


Wpadły nowe gminy: Kazimierz Dolny, Wąwolnica, Nałęczów i Markuszów.


                                                                 Kilka wielkich gwiazd naszego kolarstwa z  parku w Nałęczowie















Kategoria Gminy, szosa


  • DST 61.01km
  • Czas 02:28
  • VAVG 24.73km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

6/2016 uff koniec z górami

Piątek, 19 sierpnia 2016 · dodano: 22.08.2016 | Komentarze 3

Urlop to dla mnie moment życia w którym mam mało czasu na rower i jeszcze mniej na komputer, więc wpis dodaję dopiero po kilku dniach.

Trzeci i jak się później okazało ostatni wypad rowerowy po górach.

Z Krzysiem ruszyliśmy dziarsko do Szklarskiej Poręby (odpowiednio nastawieni psychicznie po pierwszej jeździe) na spotkanie z dziesięciokilometrowym podjazdem w pierwszej fazie jazdy. Poszło nam to o wiele zgrabniej, a to znak, że do jazdy po górach trzeba się po prostu przyzwyczaić i nauczyć tego trudnego rzemiosła. Następnie się ciut wypłaszczyło, a potem zjechaliśmy do Szklarskiej.


                                                                          Fotka z Zakrętu Śmierci

Tutaj Krzyś chyba odczytał moje myśli i zaproponował przedłużenie rundki do Jakuszyc. Na mojej twarzy na taką propozycję zakwitł uśmiech, który mi zamarł gdy zacząłem wspinaczkę, a następnie zmienił w grymas po tym jak nie było żadnych zjazdów przez 7km. Powoli zaczynałem mieć tego dość. Całe szczęście, że przed samymi Czechami teren zmienił swoje ukształtowanie i rower sam mnie przewiózł przez granicę. Nastąpiła obowiązkowa fota i rozpoczęliśmy powrót, tym razem na szczęście głównie zjeżdżając.


                                                                                      Gdzieś na podjeździe




                                                                                          Półmetek



Rower sam się rozpędzał i trzeba go było hamować na górskich serpentynach. I tak to szło aż do ponownego wjazdu do Szklarskiej. Za nią bajka została przerwana i zaczęła młócka korbami aby podjechać pod górę. Na ostatnich 10km znów dostąpiliśmy zaszczytu zjazdów, a na jednym z nich wycisnąłem z siebie nowe Vmax 68.06km/h ;-). Było szybko hehe.

Formę i kondycję na koniec zweryfikował podjazd do hotelu, na którym kolejno wypadały mi z organizmu: wątroba, śledziona, żołądek, a na koniec o asfalt plasnęły płuca. Nerki na szczęście zostały, jako niezbędny organ do filtrowania piwa ;-). To ostatecznie pokazało gdzie raki zimują i gdzie jest miejsce nizinnego kolarza amatora!!! Inna sprawa, że moje nadprogramowe kilogramy też dorzuciły swoje trzy grosze :)

W sumie zrobiłem tego dnia 61km i szczerze mówiąc na zrobienie "górskiej setki" nie jestem gotowy. Ale na szczęście mnie to nie zabiło i było ciekawym doświadczeniem.

Czy ktoś widział gdzieś w pobliżu zimnego browarka ;-)???
Kategoria szosa


  • DST 42.07km
  • Czas 01:43
  • VAVG 24.51km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

5/2016 katorgi ciąg dalszy

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · dodano: 17.08.2016 | Komentarze 3

Krótko bo piwo się grzeje w kuflu ;-).

Celem był Gryfów Śląski. Wraz z Krzysiem ruszyliśmy zrobić kilka kilometrów po górkach. Niestety dzisiaj wyszło tak, że początkowe 7km było w dół. Za Mirskiem zaczęło się wznosić aby na późniejszym etapie falować. Oczywiście pojechaliśmy bez jakiekolwiek mapy, co zaowocowało dojazdem do Lubomierza, zamiast do obranego przed wyruszeniem celu. Zabłądzenie mnie osobiście nie zaskoczyło :)

W drodze powrotnej psy nas obszczekały, górki rozgrzały, a ostatni podjazdowy odcinek przed hotelem zabił nasze nogi.

Wpadły za to dwie gminy: Gryfów Śląski i Lubomierz.


Po edycji dodane fotki Kargula i Pawlaka z muzeum w Lubomierzu








Kategoria Gminy, szosa


  • DST 42.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 24.71km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

4/2016 cholerne góry ;-)

Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 3

Pierwszy mój pobyt w górach z rowerem. Wiedziałem, że nie będzie lekko. Wystartowaliśmy z Krzysiem ze Świeradowa zaraz po śniadaniu na rekonesans naszych sił po dwóch tygodniach leniuchowania, gdzie hasłem przewodnim było od rana: ile kupić piwa na dzisiaj ;-)?

Kurs Szklarska Poręba. Najpierw było z górki, następnie zaczęło się wznosić. I tak wznosiło przez 10km. Ja człowiek z równin przez ten czas zdążyłem wypruć sobie flaki, wezwać kilkukrotnie pomoc medyczną, pożegnać z bliskimi, rzucić rowerem do lasu i przysiąc sobie, że już nigdy nie wsiądę na rower. Na samym szczycie podjazdu do kompletu złapała mnie kolka. Następnie zaczęło się wypłaszczenie, a po kilku kilometrach zjazd do Szklarskiej, gdzie pobiłem swój Vmax – 63,53km/h

                                                                               
                                                                                            Szklarska Poręba


                                                                              Tuż przed zjazdami



To był nasz dzisiejszy półmetek. Nastąpiła chwila na oglądanie tłumów turystów i rozpoczęliśmy powrót. Zjazd był miodzio, ale powrotny podjazd pokonywałem na najbardziej miękkim przełożeniu jakie posiadał mój rower. 10km od mety dla odmiany rozpoczęły się zjazdy, na których zaliczyłem kolejne Vmaxy – 64,07 i 64,17

Po dotarciu do Świeradowa podjechaliśmy do zapoznanego dnia poprzedniego pubu, ale niestety był jeszcze zamknięty. To jest najzwyczajniejszy skandal, aby kuracjusze nie mogli koło południa walnąć sobie browarka ;-).

Wpadły nowe gminy: Świeradów Zdrój, Mirsk, Stara Kamienica, Szklarska Poręba
Kategoria szosa, Gminy


  • DST 59.51km
  • Czas 02:17
  • VAVG 26.06km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

3/2016

Środa, 10 sierpnia 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 1

Bruk, wiatr i chłód


 Cholerny lubuski bruk 
Kategoria szosa


  • DST 61.63km
  • Czas 02:15
  • VAVG 27.39km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

2/2016

Sobota, 6 sierpnia 2016 · dodano: 16.08.2016 | Komentarze 0

Wakacyjna miernota
Kategoria szosa