Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:1047.27 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:13:14
Średnia prędkość:24.78 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:74.81 km i 6h 37m
Więcej statystyk

2018-05-31

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 06.06.2018 | Komentarze 0

Kategoria MTB


  • DST 100.36km
  • Czas 03:47
  • VAVG 26.53km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

2018-05-30

Środa, 30 maja 2018 · dodano: 06.06.2018 | Komentarze 0

Kategoria 100 i więcej, szosa


2018-05-26

Sobota, 26 maja 2018 · dodano: 06.06.2018 | Komentarze 0

Kategoria MTB


2018-05-25

Piątek, 25 maja 2018 · dodano: 06.06.2018 | Komentarze 0

Kategoria szosa


  • DST 227.50km
  • Czas 09:27
  • VAVG 24.07km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Rzepin na gyrosa pod niemiecką granicę

Wtorek, 22 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 3

Przyszedł czas na zrobienie drugiej trasy w 2018 roku. Wiatr z uporem maniaka wiał od kilku dni na zachód. Zatem kierunek zachód. Bo i po co kopać się z koniem pod prąd?

Rano pobudka, śniadanie, kawa i w drogę. Po czterystu metrach zorientowałem się, że mój prowiant został w domu na stole. A więc szybki powrót, zgarnąłem papu ze stołu, posiedziałem 10 sekund na schodach zgodnie z zabobonem i wykonałem drugi start ostry.

Po kilometrze dotarło do mojej mózgownicy, że oświetlenie przednie, które zabrałem (tym razem inne, słabsze niż poprzednio), delikatnie mówiąc było za słabe. Osobiście użył bym określenia – psu w dupę takie światło, skoro gówno oświetla. Lecz kultura musi być i tego sformułowania nie napiszę :)

Tak że do Stęszewa dotarłem prawie jak o białej lasce (nie mam tu na myśli białej dziewczyny w blond włosach), a potem już zaczęło świtać i życie/jazda stały się prostsze.

Od Granowa zmusiły mnie przepisy do jazdy ścieżkami rowerowymi. Lecz miało to dobre strony, gdyż w porannej szarówie żaden zaspany/nachlany/zaćpany kierowca nie miał szans mnie trafić. Przed Grodziskiem Wielkopolskim niecodzienny widok stanowił spalany gaz w jakiś zakładach. Widoczne było też wysoko zawieszone sztuczne oświetlenie tamtejszego stadionu. Kiedyś grali nawet w 1 lidze.



Wtem na mojej drodze stanęło torowisko wraz z zasiekami w postaci barierek. Dojechałem do niego, wykonałem zgrabny skręt w lewo, potem zwiewny ruch w prawo i….. to było na tyle w kwestii mojej równowagi. Prawy but nie został wypięty na czas i po chwili leżałem z gracją hipopotama na bruku, szczelnie zawinięty we własny rower. Brakowało tylko kokardy. Moment potrwało zanim się wyplątałem ze wszystkiego i stanąłem na własnych nogach (innych nie miałem do dyspozycji). Reasumując: straty w sprzęcie pomijalne, za to kolano lekko oberwało, a bark ciut napierdalał (napierdalać - stopień wyżej niż boleć), oraz….. ale o tym za chwilę.


                                                                                Podstępne zasieki



                                                                         A kawałek dalej ładny dom


Skoro nie była to moja pierwsza gleba w życiu (pierwsza na szosówce, ale skoro przy prędkości prawie zero, to się w zasadzie nie liczy), to dalej ruszyłem w drogę. Po 3 km dotarł do mojej świadomości brak prowiantu, po który zawracałem do domu. Szybka analiza pecha wykazała, że skoro raz po żarcie zawróciłem 400 m i była mała gleba, to co może się wydarzyć gdy zawrócę po nie 3 km? O nie!!! O zdrowie trzeba dbać. Drugie śniadanie pozostało na szlaku :(

Wraz ze zgubieniem prowiantu, moje morale spadło. W sumie nie było po co jechać, skoro nie było co jeść. Bolący bark też dawał znać o sobie. Przed Wolsztynem złapał mnie opadający szlaban i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, iż osobny był dla ścieżki rowerowej. Jednak im dalej na zachód, tym większa cywilizacja.




Sam Wolsztyn poznałem od innej strony, niż gdy zawsze w nim bywałem. Dodatkowo zapachy z piekarni i cukierni powalały. Niestety wszystko było jeszcze zamknięte. Nie dla psa kiełbasa, nie dla Darka drożdżówka.


Sposobność do zjedzenia czegokolwiek nadarzyła się w Chobienicach, za sprawą otwartego małego marketu. Następnie nadrobiłem kawałek drogi po gminę Zbąszyń. Potem nic ciekawego nie było aż do 112 km i miejscowości Buków, a w zasadzie do tego co było za nią.

A co było? Był bruk. Cholerny, wytrząsający resztki pozytywnej energii z człowieka - bruk. Kurwa, zawsze jak tylko jadę w lubuskie napotykam drogi brukowe. Jazda po tym gównie przypomina skrzyżowanie Parkinsona z padaczką, siedzących razem na młocie pneumatycznym w czasie delirium podczas trzęsienia ziemi. 4 Km jazdy po czymś takim sprawiły, że dziś jestem innym człowiekiem. Bardziej roztrzęsionym :) W Kalsku ten syf już się skończył. Obiecałem sobie, że pierwszy napotkany fragment asfaltu otrzyma kapliczkę.


                                                                                                Koszmar




Na szczęście nie sprecyzowałem kiedy i od kogo. Może Rydzyk szarpnie na to gotówką. Przepraszam. Z Ojcem wszystkich ojców to był tylko taki niesmaczny żart. On jeszcze nikomu nic nie dał. Chyba że, wpierdol lub pokutę.


150 km to ponowny skok w bok kilka metrów po gminę. I ponownie po bruku. Jednak z tą różnicą, że o paskudnej nawierzchni wiedziałem i zaakceptowałem. To zupełnie tak samo jak akceptacja gdy człowiek sam siebie truje papierosami, a tym gdy mimo braku naszej zgody robią to inni. Proste? Jak fizyka kwantowa.

Gdy wjechałem do Krosna Odrzańskiego, plan był prosty. Chlapnąć kawę na Orlenie, jeśli takowy stanie na mojej drodze.

Bingo!!! Marzenia się spełniają. Wpadłem na stację jak do własnej kuchni, tanecznym krokiem przyfalowałem do kasy i płynną polszczyzną poprosiłem o kawusię. Przeczący ruch głowy kasjerki i jej skierowany wzrok na ekspres z napisem AWARIA, pozbawił mnie złudzeń.

Marzenia się spełniają, owszem. Ale nie codziennie.



                                                                         Krosno Odrzańskie widać rybą stoi :)



Za Krosnem wyrzuciło mnie na ścieżkę na której było mnóstwo białego czegoś. A to coś dawało mi dużo do myślenia czym może być. Na pierwszy ogień poszło przypuszczenie, iż nasz kraj stał się bardziej liberalny i z balonu ktoś rozsypał legalnie kokainę. Potem przyszła mi myśl, że to tu brali ślub Książe Harry i Meghan Markle. Opady śniegu w maju zdawały się być także całkiem realne. Procesja, nie taka aż niemożliwa. Lecące z drzew kwiaty akacji, w zasadzie od razu wyeliminowałem jako nieprawdopodobne i totalnie nierealne.


                                                         Jak dla mnie to zdecydowanie koka




Po skręcie z trasy na Świecko w locie kupiłem pączka i wodę, aby następnie przygotować swoją psychikę na ostatni odcinek trasy.

Powiem tak. Gdybym psychy nie przygotował, to bym oszalał. Ilość dziur w asfalcie jest tam liczona w hektolitrach. Dlaczego w hektolitrach? - odpowiedzi na niektóre pytania kosztują, numer konta podam na priv. Do tego odcinkami oczywiście cholerny lubuski bruk. Będzie mnie ten kamień zapewne prześladować w snach przez wieki lub gdy kiedyś się obudzę i na poduszce zobaczę zamiast odciętej głowy konia - kostkę bruku, wówczas będę wiedział, że zemsta lubuskiego jest bliska.


                                                                                  Bruk, bruczek, bruczysko



Na 185 km wiedziałem, że muszę przyjąć dawkę dopingu. Okazja ku temu była w Rąpicach. Na receptę od Armstronga wykupiłem puszkę coli i baton Liona. I gdy tak pochłaniałem na luzie wspomniane anabole, dotarło do mnie, że mam dwie godziny do zaplanowanego pociągu i 45 km do zrobienia po niewiadomej nawierzchni. Szybciutko dokończyłem przeżuwanie, podciąłem rumaka ostrogami i poleciałem gonić czas. Opamiętanie przyszło pół godziny później, gdy cola rozjaśniła mi czerep i zrozumiałem swoją pomyłkę w obliczeniach o godzinę. I znów nigdzie nie musiałem gnać. Boskie uczucie.



                                                                                   Wieś Rybaki


Wpadając do Cybinki zauważyłem cmentarz radzieckich żołnierzy. Sprawiał wrażenie dużego. Tuż za nim wypatrzyłem Orlen. Obrałem go na cel i po chwili siedziałem z kubkiem kawy. Niczym Lord na włościach.








Meta była już prawie w zasięgu wzroku. Ale chyba tylko sokoła.

Kawa niby nie była duża, ale tyłek było mi ciężko podnieść z miejsca. W końcu dokonałem tego heroicznego czynu i bez większych ceregieli dojechałem do dworca w Rzepinie.





                                                                                           Meta

Wieść gminna niosła, że na Dworcowej jest fajne żarcie. Po zakupie biletów w jednej chwili zlokalizowałem knajpę. Menu to było istne Eldorado. Wybór nie był łatwy. Ostatecznie padło na gyrosa w wersji XXXL plus jedyny słuszny napitek. Podana porcja w pełni dostosowała się do wielkości opisanej w jadłospisie. Mimo to na końcu nie został nawet okruszek. Nie pozostał nawet atom mięsiwa, ni mikrolit sosu czosnkowego, a po frytkach.... jakich frytkach?? Znikły szybciej niż je podano. Po wszystkim pozostał tylko rachunek do zapłacenia. Ale od czego jest szybka szosówka, gniewna dusza i niechęć do płacenia za siebie. :)




Po jedzonku z trudem skierowałem się do pociągu, który wnętrzem bardziej przypominał Boeinga niż nasze rodzime PKP. Luksus pełnym ryjem. W Zbąszynku zaliczyłem przesiadkę, aby godzinę później wysiąść 4 km od domu. Ostatni odcinek to była już tylko formalność.





Zaliczone gminy:
Granowo, Grodzisk Wielkopolski, Wielichowo, Rakoniewice, Wolsztyn, Siedlec, Zbąszyń, Babimost, Szczaniec, Sulechów, Skąpe, Czerwieńsk, Bytnica, Krosno Odrzańskie, Maszewo, Cybinka, Rzepin





OSP

























Kategoria 200 z plusem, Gminy, OSP, szosa


2018-05-18

Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0

Kategoria MTB


2018-05-18

Piątek, 18 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0

Kategoria szosa


2018-05-15

Wtorek, 15 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0

Kategoria szosa


2018-05-14

Poniedziałek, 14 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0

Kategoria MTB, 100 i więcej


2018-05-12

Sobota, 12 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0

Kategoria szosa