Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:1276.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:46:03
Średnia prędkość:27.73 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:1285 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:75.12 km i 2h 52m
Więcej statystyk
  • DST 63.57km
  • Czas 02:13
  • VAVG 28.68km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Duchota

Wtorek, 12 lipca 2016 · dodano: 12.07.2016 | Komentarze 31

O 8:00 była już taka duchota i nie było czym oddychać, że cały dystans zrobiłem na jednym wdechu. Bo skoro nie było czym oddychać, to po co było to robić? Logika ;-)!!! 

Teraz dochodzę do siebie i nie mam na nic siły.
Kategoria szosa


  • DST 206.15km
  • Czas 06:31
  • VAVG 31.63km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Konin - Chodów czyli jazda do najdalszego wschodniego krańca Wielkopolski ze Zgrupką Luboń

Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 10.07.2016 | Komentarze 31

Niedziela miała być spokojna i niczym się niewyróżniająca od innych. I pewnie taka by była, gdyby nie przypomniało mi się w sobotnią noc, że Zgrupka Luboń coś tam planuje. Zajrzałem na ich stronę i faktycznie w planach mieli jazdę do Chodowa - najbardziej wysuniętej wsi na wschodzie Wielkopolski. Doczytałem godzinę i miejsce zbiórki, szybko uszykowałem wszystko co potrzebne do takiej jazdy i położyłem się spać około pierwszej godziny.

O 5:14 budzik wyrwał mnie ze snu. Zjadłem coś, wypiłem kawę i ruszyłem na miejsce spotkania umiejscowione pod Urzędem Wojewódzkim. Tuż przed odjazdem został dokonany podział na szosowców i resztę świata ;-). Miałem mały dylemat, bo szosa miała cisnąć 32km/h, a reszta ciut wolniej. Ostatecznie podpiąłem się do szosówek. Po siódmej ruszyliśmy w kierunku Warszawy w siedem osób z czego jedna na MTB. Przejazd przez miasto rozpoczęty był niewinnie i spokojnie, aż samego mnie to zaskoczyło, ale gdy tylko minęliśmy Antoninek tempo znacznie wzrosło. Jechaliśmy w dwóch rzędach po zmianach z czego najdłuższe dawał Stachu. To była dopiero jego rozgrzewka, ale o tym za chwilę.

                                                                           Obie grupy przed startem



                                                                    Nasza grupa już w czasie jazdy

Trzymaliśmy się cały czas trasy 92. Wioski mijały nam za wioską, wiatr przyjemnie popychał i w ten sposób dotarliśmy do Wrześni. Tu nastąpił krotki postój na stacji, wypiłem colę, zjadłem hot doga i po chwili kręciliśmy dalej już tylko w sześcioosobowym składzie, gdyż jedna osoba planowo zawróciła, mając jeszcze dzisiaj w rozpisce trening biegowy. Słońce wzeszło wyżej, mijaliśmy kolejne miejscowości i nie wiedząc kiedy zobaczyliśmy Konin. Miasto totalnie wyludnione, mimo jedenastej godziny. Problemem było nawet znalezienie jakiegoś czynnego sklepu. W końcu jednak na taki trafiliśmy, kupiliśmy napoje i zrobiliśmy dłuższą przerwę.

W końcu jednak znowu zaczęliśmy kręcić, wyjechaliśmy z Konina, a po kilku kilometrach na zmianę wyszedł Stachu i...... w zasadzie już z niej nie zszedł. Do przodu parł bez jakiejkolwiek oznaki słabości lub zmęczenia. Po kolejnych kilku kilometrach zrobiliśmy jeden rząd i tak juz zostało do końca. Trzeba było mocno pilnować, aby nie zerwać się z koła. Momentami nie wierząc własnym oczom licznik pokazywał 46km/h długimi odcinkami. Gdy wskazania pokazywały grubo powyżej pięciu dych przestało mnie już cokolwiek dziwić ;-) Na chopkach, gdy miał ochotę przepalić nogę po prostu nas o tym informował, odjeżdżał bez jakiegokolwiek problemu i czekał na nas za wzniesieniem. Normalnie Terminator!!!

W takiej scenerii minęliśmy tablicę Chodów - nasz cel. Do tego miejsca nasza średnia z około 180 km wynosiła 34km/h. Normalnie szybsi niż strzała :). Ktoś jednak rzucił hasło, że kawałek dalej jest granica województwa wielkopolskiego i tam pokręciliśmy.






Na miejscu została zrobiona pamiątkowa fotka i zawróciliśmy do Kłodawy w której mieliśmy na tyle wolnego czasu do odjazdu pociągu, że zamówiliśmy pizzę. Kończyliśmy ją jeść na styku czasu i zaraz po ostatnim kęsie ruszyliśmy na dworzec, który okazał się być poza Kłodawą. Po dotarciu do niego, zapasu czasowego mieliśmy tyle, że po zakupie biletów przeszliśmy na peron i pociąg przyjechał.

Był to podwójny szynobus z działającą klimatyzacją, a więc warunki powrotu iście luksusowe. Po lekko ponad dwóch godzinach przyjechaliśmy do Poznania, podziękowaliśmy sobie za wspólną jazdę i każdy ruszył w stronę domu. Do chaty dokręciłem 10 km robiąc w sumie dzisiaj około 206 km.

Dla mnie to był extra wyjazd w szybkim tempie z super ludźmi. Pozostaje mi tylko żałować, że terminy ich wyjazdów pokrywają się z moją pracą i nie bardzo mogę w nich uczestniczyć.

Przy okazji wpadło 15 gmin: Nekla, Września, Strzałkowo, Słupca wieś/miasto, Golina, Konin, Krzymów, Kościelec, Koło wieś/miasto, Grzegorzew, Kłodawa, Chodów, Olszówka




Kategoria szosa, Gminy, 200 z plusem


  • DST 63.93km
  • Czas 02:15
  • VAVG 28.41km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czereśniowa wizja

Sobota, 9 lipca 2016 · dodano: 09.07.2016 | Komentarze 6

Wczoraj sobie rower odpuściłem, bo..... najzwyczajniej dopadł mnie nygus i już nie wypuścił. Cud, że wyczołgałem się jakoś do pracy. Dzisiaj nygusa przykryłem czapką. Ha, technika ;-)

Za to podobnie jak przedwczoraj, wyszedłem na balkon wypić poranną kawę i pierwszy lepszy podmuch porwał mi kubek wraz z pysznym napojem zostawiając w zaciśniętych palcach tylko ucho. Ale co gorsze, porwał z tym wszystkim również uwielbianą przeze mnie piankę znajdującą się na wspomnianej kawie. Cześć ich pamięci!!! Może wyczytają ich w przyszłym roku, jako zamordowanych bohaterów ;-)

Gdy rozpocząłem jazdę, to w zasadzie jak bym ją zakończył, gdyż pierwszy podmuch cofnął mnie z powrotem za bramę. Nie poddałem się jednak, zaparłem w blokach i ostatecznie ruszyłem.

Początek masakra. Powietrze gęste od wiatru. Na jedenastym kilometrze pokropiło, lecz niegroźnie. Na siedemnastym chwilę padało, ale w gratisie po zmianie kierunku jazdy jechałem momentami z wiatrem. Od Kiekrza znów masakra która trwała do miejscowości Góra. Za nią odżyłem, przetoczyłem z prędkością TGV przez Tarnowo Podgórne, następnie przebiłem przez Lusowo i dotarłem do Zakrzewa. Mój cichy plan przyniósł sukces gdyż wiatr myślał, że znowu pojadę na krechę, a tu taka niespodzianka. Zaryzykowałem pętlę i przeżyłem, a w dodatku ostatnie 12km pchało mnie jak chłopa do kielicha ;-). Tak mnie pchało, że aż się zdyszałem chcąc jechać cały czas w okolicach czterech dych i nadrobić trochę czas.

Było po co poganiać samego siebie, bo M. w międzyczasie pojechała odebrać zamówione 5kg przepysznych czereśni, a jej nie można zostawiać na dłużej z taką ilością tego specjału, gdyż dla niej 5kg, to tak jak dla kogoś innego 0,5kg. Nie mogłem ryzykować, wszak połowa była mi należna.

W sekrecie dodam, że zdążyłem w ostatniej chwili :)
Kategoria szosa


  • DST 62.28km
  • Czas 02:10
  • VAVG 28.74km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na remis

Czwartek, 7 lipca 2016 · dodano: 07.07.2016 | Komentarze 5

To, że dzisiaj mocno wieje przekonałem się w momencie, gdy zdmuchnęło mi piankę z porannej kawy pitej na balkonie. To nie było fajne, bardzo lubię piankę :)

Pierwsze 22km to była w zasadzie gra do jednej bramki. Mojej. Tak wiało, że momentami odechciewało mi się jechać. Na szczęście od Kiekrza zacząłem jechać wśród drzew, które mnie dosyć skutecznie odsłaniały. Za Strzeszynem podjąłem decyzję, że dzisiejsza rundka będzie „na krechę” i powrót po własnym śladzie.

Durny nie jestem i wiem, że robiąc pętlę złośliwe wietrzysko zrobiłoby wszystko, abym ani chwili nie miał go w plecy. Postawiłem zatem na remis, mając nadzieję pomocy w postaci sprzyjających powiewów w drodze powrotnej. Po nawrocie przez chwilę jechałem z kimś na MTB. Gdy rozdzieliłem się z towarzyszem krótkiego wspólnego kręcenia, jeszcze przez chwilę miałem wiatr przeciwko sobie, lecz od Sadów wszystko zostało zmienione na lepsze. Nawet słońce wyjrzało na chwilę między chmurami, aby popatrzeć czy jeszcze walczę sam ze sobą.

Walczyłem. Walczyłem tak dzielnie, że w nagrodę kupiłem sobie szynkę na śniadanie. W końcu odą święta ;-)

Osiągnąłem nawet zasłużony remis. Niestety ze wskazaniem na wiatr :(


Kategoria szosa


  • DST 67.14km
  • Czas 02:29
  • VAVG 27.04km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiocha - miacho - wiocha i nazad

Wtorek, 5 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 4

Misja. Oto słowo przewodnie dzisiejszej jazdy. Musiałem coś załatwić w Koziegłowach, a drobne sprawy najlepiej załatwia się rowerem. Rzut oka na mapę z wiatrami pozwolił mi obrać kierunek pętli. Absolutnie nie mówię, że prawidłowy :)

Początkowo faktycznie wiatr mnie pchał przez Gołuski, Skórzewo ale przy Zakrzewie zmienił już zdanie w tym temacie. Przez Strzeszyn przejechałem nową ścieżką rowerową, a za Golęcinem przyszło mi się przedzierać przez miasto w stronę Koziegłów. Tam załatwiłem co miałem do załatwienia i gdy rozpocząłem jazdę do domu przed oczami stanął mi horror jazdy przez caluteńki Poznań. Nie była to miła perspektywa, ale jak mus to mus.

W miarę zgrabnie mi to szło, aż do momentu wyjazdu z centrum, gdy coś mnie pokusiło aby pojechać przez Wildę. Chyba na mnie spadła jakaś pomroczność sino- blado- koperkowa. Nikt normalny nie jeździ szosówką przez tę dzielnicę. Ale ja się tam wpakowałem z uporem maniaka i zapłakałem nad jakością drogi. Płyty, bruk, dziury, torowisko i tak w kółko. Wyjazd z Wildy przyjąłem jak nienależne 500+ znalezione na koncie czyli z niekłamaną radością. Przejazd przez Łazarz nie powalił emocjami, Górczynem przeturlałem się po ścieżkach i po kilku kilometrach byłem pod domem na mojej wiosce planując śniadanie.

Tym oto sposobem, mając coś do załatwienia zrobiłem trochę większy dystans niż zazwyczaj przed pracą :)
Kategoria szosa


  • DST 62.62km
  • Czas 02:17
  • VAVG 27.42km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wpis statystyczny

Poniedziałek, 4 lipca 2016 · dodano: 04.07.2016 | Komentarze 0

Permanentny brak czasu na wpis :(
Kategoria szosa


  • DST 42.45km
  • Czas 01:30
  • VAVG 28.30km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wpis satystyczny

Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 04.07.2016 | Komentarze 4

 Permanentny brak czasu na wpis :(
Kategoria szosa