Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 63.97km
  • Czas 02:11
  • VAVG 29.30km/h
  • VMAX 55.09km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mój Stalingrad z wiatrem

Czwartek, 14 maja 2015 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 5

Dzisiaj wypadło na kierunek Wągrowiec. Dlaczego? Pojęcia nie mam. Prawdopodobnie chciało mi się nadal odmiany od stałej trasy. Wyruszyłem po 9.00 i po pierwszym kilometrze już wiedziałem, że ubierając się „na krótko” popełniłem błąd. Zdecydowanie było za chłodno na taki pokaz mody i gołej skóry, ale skoro już tak wyruszyłem, to tak też postanowiłem wrócić, bo cofać do domu mi się nie chciało. Gdy tylko wyjechałem z osiedla i skierowałem się na zaplanowany kierunek, wiatr pokazał mi, że jak chce, to potrafi być przyjacielem szosowca, ale również jak chce to potrafi być jego wrogiem. W czasie pierwszej połowy dystansu miałem wrażenie, że wspomnianemu wiatrowi wymordowałem kiedyś całą rodzinę do pięciu pokoleń wstecz i dzisiejsze czołowe powiewy to właśnie zemsta za to moje niegodziwe zachowanie. Powrotna droga nie była dużo lepsza. Zrobił sobie na mnie swój mały prywatny Stalingrad. Nic nie szło ujechać. O ile do końca Czerwonaka byłem jeszcze troszeczkę zasłonięty domami i drzewami, tak później miałem wrażenie, że przepycham się z niewidzialną ścianą. Tradycyjnie do Murowanej Gośliny kierowców jakby diabeł opętał. Co jeden powinien mieć licencję kierowcy rajdowego w takim stylu pokonywali drogę, ale znalazł się też jeden rodzynek jadący z przeciwka który mi pokiwał i klaksonem pozdrowił. Znowu miły akcent. Za Murowaną postanowiłem „przebadać” boczną odnogę drogi wiodącą na Trojanowo, czy aby nie odkryję nowego szlaku. Niestety była tam kiepska nawierzchnia i w dodatki po kilkuset metrach skończyła się droga na jakimś gospodarstwie. Ewakuowałem się czym prędzej nie chcąc pozostać posądzonym o chęć kradzieży tuczników z chlewu. Nie żeby mi takie myśli nie chodziły po głowie, bo wieprzowinkę darzę dużą dozą sympatii, ale w koszulce rowerowej są na to zdecydowanie zbyt małe kieszonki. Wycofując się za z góry upatrzoną pozycję starałem się nie zauważać mijających mnie lotem koszącym wideł i szpadla ;-). Wróciłem na główną drogę i kawałek dalej znowu zaryzykowałem i odbiłem na Rogoźno. To był strzał w dziesiątkę. Ruch minimalny, równiutki asfalt, wszędzie spokój, cisza. Sielanka. Mimo, że nadal miałem pod wiatr. Dojechałem do Długiej Gośliny gdzie stoi ładny drewniany kościół, a obok niego Aquanet. Dziwnie to się jakoś komponowało.  Po iluś tam kilometrach zbliżyłem się do momentu w którym już powinienem zawrócić aby zdążyć się wyszykować przed pracą, jednak kusiło aby dojechać do Rogoźna, które było oddalone o nieznaną mi liczbę kilometrów. Jak na zawołanie zobaczyłem i dogoniłem starszą panią jadącą na rowerze. Zapytałem o dzielącą mnie odległość od tej miejscowości i otrzymałem odpowiedź, że jeszcze około 7km. Niestety mój czas nie był dzisiaj z gumy i musiałem odpuścić ten jak na dzień dzisiejszy zbyt odległy cel. Podziękowałem pani, zawróciłem i doznałem rozkoszy wiatru w plecy. Niestety krótkotrwała to była frajda, bo po dojechaniu do drogi wiodącej na Poznań, znowu miałem wiatr mało sprzyjający. W obie strony wiało w mordę!!!

Dziwne?

Dziwne to by dopiero było, jak w obie strony by wiało w plecy. Co do wiatru już naprawdę niewiele jest mnie w stanie zadziwić. I w drodze powrotnej również miałem walkę o każdy centymetr asfaltu czyli nadal mój Stalingrad trwał. Jak każdy z bajek wie, że ci dobrzy zawsze wygrywają, tak i mi się udało dzisiaj pokonać wiatr i wygrać. Dotarłem na osiedle wychłostany podmuchami wiatru, wybatożony smagnięciami wichru i zlinczowany dzisiejszymi zawirowaniami powietrza. Starczyło jeszcze sił na zakup śniadania i wpadłem do domu w którym nic mi nie świszczało w uszach i nie szarpało ubrania. Nastała błoga cisza.

Dzisiejsza jazda to był dobry trening silnej woli aby się nie poddać i wyrobić zaplanowane kilometry. Wszystkim tym których dzisiaj nie zdmuchnęło z siodełka szczerze gratuluję. Sobie też ;-).

                                                                               Coś dla ducha.......



                                                                                             .....i coś dla ciała ;-)



                                                                                             oraz bociek na łowach

Kategoria szosa



Komentarze
lipciu71
| 22:13 czwartek, 14 maja 2015 | linkuj Ja tam kostki nigdzie nie widziałem. No ale u mnie wzrok już nie ten, więc może się mylę ;-)
Trollking
| 20:42 czwartek, 14 maja 2015 | linkuj Jak Długa Goślina to nie mam. Z tej miejscowości, jeśli się nie mylę, pamiętam tylko kostkę, kostkę i kostkę. Choć może o chodzi o jakąkolwiek inną miejscowość w PL, bo przecież ten dar natury wyrasta wszędzie :)
lipciu71
| 20:36 czwartek, 14 maja 2015 | linkuj Dokładnie tak Długa Goślina.

Tomasz myśl szybciej bo ja też nie wiem czy ty wiesz, że go masz i jakiś taki niespokojny jestem.
Trollking
| 20:14 czwartek, 14 maja 2015 | linkuj Ha, a ja dziś na eleganckości, długi rękawek, jak niemiecki emeryt na wczasach we Włoszech. Nic mnie nie ruszało, nawet wiatr. Sorry, źle napisałem, ja się nie ruszałem, bo wiatr :)

Kościołek ładny i się zastanawiam czy mam w kolekcji. I wciąż nie wiem.
rmk
| 19:05 czwartek, 14 maja 2015 | linkuj Ten kościółek to Długa Goślina?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edyni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]