Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 54.36km
  • Czas 02:05
  • VAVG 26.09km/h
  • Temperatura -0.1°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nogi z waty

Czwartek, 2 lutego 2017 · dodano: 02.02.2017 | Komentarze 2

Skoro wczoraj było bieganie, to dzisiaj czas na rower. Termometr oczywiście pokazywał poniżej zera. Zjadłem cokolwiek i chciałbym powiedzieć, że zszedłem po schodach ale wówczas bym skłamał. Ja po nich spełzłem, mając zakwasy po wczorajszej inauguracji lekkoatletycznej. Gdy dosiadłem szosę odżyłem na jakiś czas. Szczególną wdzięczność okazały kończyny dolne dalej zwane nogami, za zdjęcie z nich ciężaru i przełożenie go na siodełko.

Na trasie było ślisko i mglisto, co nie przeszkodziło mi pokręcić przez Sady (pachniało w nich paloną kawą z pobliskiej palarni), Lusowo, Starzyny do Rokietnicy. Tam zawróciłem i zaczęły się „schody”. Nogi dostałem jak z waty. Ale parłem dzielnie naprzód. Gdy ponownie byłem w Sadach, uśmiech znikł mi z twarzy. Od tego momentu złapała mnie niemoc straszna i zacząłem odliczać każdy kilometr do domu. Ostatnie 10 km było niczym wyrywanie politykowi złotówki na jakikolwiek cel charytatywny. Odcięło mnie jak po pokonaniu pierwszej dwusety w życiu. Było makabrycznie.

Jednak na moje szczęście dotarłem jakoś do domu i zakończyłem dzisiejszą aktywność sportową.

Gdy teraz to opisuję, jest kilka godzin później i w zasadzie umiejętność chodzenia we mnie zanikła. Nogi nie funkcjonują! Dlatego też jeśli jest jakaś młoda zgrabna niewiasta, chętna do pomocy w poruszaniu się zniedołężniałemu chwilowo człowiekowi (mnie), to proszę o pilny kontakt ;-).

Bieganie to dżuma XXI wieku. To zło wcielone. Na pohybel mu!!!!!!!
Kategoria szosa


  • Aktywność Bieganie

Najważniejsza jest silna wola

Środa, 1 lutego 2017 · dodano: 01.02.2017 | Komentarze 2

Nie mam gdzie się wypłakać, wiec wyżalę się na forum rowerowym.

Dupa mi sukcesywnie tyła od kwietnia. W sumie to raczej brzuch. Z resztą jak co roku. I jak co roku postanowiłem zrzucić trochę kilogramów przed wiosną poprzez bieganie, oraz skuteczne zaspawanie lodówki, dzięki czemu mam zamiar mniej jeść. Jedno jest pewne. Nawet robiąc rocznie 10 000 km na rowerze i żrąc bez pamiętania nie jestem w stanie przepalić wchłoniętej ilości kalorii. Dzisiaj przebiegłem pierwsze sześć kilometrów. Jakoś poszło lecz mam świadomość, że zanim będzie lepiej musi być gorzej.

6.12 km - 38m:43s

Najważniejsza jest silna wola. A skoro o niej mowa to.... zapraszam do przykładowego filmiku motywacyjnego

https://www.youtube.com/watch?v=Ocm-kWC-Evo
Kategoria wytop sadła


  • DST 57.26km
  • Czas 02:07
  • VAVG 27.05km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Antoni nie dogoni

Poniedziałek, 30 stycznia 2017 · dodano: 30.01.2017 | Komentarze 8

Jeśli chodzi o słońce, to tej zimy pogoda nas rozpieszcza. W związku z tym przezwyciężyłem lenia i wyruszyłem skoro świt blisko południa na rundę wokół komina.

Początek po dobrze znanej trasie do Lusowa. Za to za nim otrzymałem telefon, że czekają do odbioru zamówione klocki hamulcowe do samochodu. Komputer w moim osobistym czerepie, przeanalizował wpływ monsunów na rozwój saneczkarstwa słodkowodnego w Chinach i obliczył nowy azymut oraz dystans. Zatem za Rosnówkiem skręciłem w prawo i jadąc przez Psarskie, Strzeszyn oraz Golęcin wbiłem się w miasto. Do Dąbrowskiego było cacy, lecz gdy dojechałem do wspomnianej ulicy, pewność siebie mnie opuściła i zamiast podążać główną trasą wybrałem równoległy asfalt o wątpliwej jakości.

Powód? - strach, że szybki i wściekły Antoni mnie dogoni, obarczy obarczy winą za rozbicie Tupolewa, uprzednio mnie kasując przy jednoczesnej ucieczce z miejsca zdarzenia. Degradacja stopnia wojskowego którego nigdy nie posiadałem, również wchodziła w rachubę.

W końcu jakoś dotarłem do serwisu i klocki odebrałem. Zakup ten niestety przytłoczył mnie swoją wagą. Mimo wszystko był jeden pozytyw - że nie jeżdżę Kamazem, inaczej już bym nie ruszył z miejsca pod ich ciężarem.

Wytłumaczyłem sobie, że tak dociążony będę teraz robił trening PRO. Zawsze trzeba szukać pozytywów, więc przytłoczony dodatkową wagą nie narzekałem. Na Fabianowie umówiłem termin wymiany zakupionego gadżetu na dzień następny i niczym nie niepokojony dotarłem do domu.

Dzisiaj był przedostatni dzień względnego spokoju ducha, gdyż od lutego zostaje wdrożony tajny plan o kryptonimie "Wytop 2017", którego celem jest zrzucenie nadwagi, poprzez przykręcenie sobie koryta i wdrożenie do treningów biegania którego nie znoszę.



                                                                 Szosa - nie tędy droga moja "droga"
Kategoria szosa


  • DST 50.27km
  • Czas 01:57
  • VAVG 25.78km/h
  • Temperatura 1.6°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cieniastyczność

Sobota, 28 stycznia 2017 · dodano: 30.01.2017 | Komentarze 4

- zero formy

- max zmęczenia

- przenikliwy chłód

Reasumując -  jestem cienki Bolek

Więcej   opisu klawiatura nie zniosła. 

Kategoria szosa


  • DST 51.50km
  • Czas 02:00
  • VAVG 25.75km/h
  • Temperatura 1.4°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosowe pączkowanie

Poniedziałek, 23 stycznia 2017 · dodano: 24.01.2017 | Komentarze 4

Szosowe pączkowanie - czyli raczkowanie wąską oponą na początku roku.

Pogoda pozwoliła na to aby w końcu przewietrzyć szosówkę. Pierwszy raz w tym roku. Drogi mimo iż wydawały się suche, były miejscami pokryte cienką warstewką lodu, co spowodowało w jednym miejscu nieciekawe buksowanie koła. Zakręty pokonywałem ostrożnie, niczym kopulujące jeże ;-)

Zrobiłem pierwszą pięćdziesiątkę w tym sezonie ale uczciwie muszę przyznać, że zimno jakoś znoszę na MTB, za to na szosówce jest to mało komfortowe dla mnie i generuje tylko tłuczenie kilometrów. Dodatkowo wróciłem jakiś taki wymęczony.

Poproszę cholerną pogodę o dołożenie do pieca, żeby termometr na dworze mógł w spokoju pokazać piętnaście stopni. NA PLUSIE!!!!!!!!!!
Kategoria szosa


  • DST 40.40km
  • Teren 22.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 18.94km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Replay po ciemnicy

Czwartek, 19 stycznia 2017 · dodano: 21.01.2017 | Komentarze 5

Następnego dnia miała przyjść odwilż, więc nie było nad czym dumać, tylko ponownie wrzuciłem na siebie milion ciuchów i ruszyłem na późno wieczorne kręcenie w terenie o latarce. A w zasadzie o dwóch latarkach, bo poszedłem na całość i tyle właśnie zamontowałem.

Na Grunwaldzie ledwo uniknąłem gleby, tak do końca nie wiedząc jak wyszedłem z tej opresji. Na Rusałce zapaliłem drugie światło i nastał prawie dzień. Przed Lechicką dostałem bonus od życia i dane mi było zobaczyć sarnę stojącą na mojej drodze. Niestety o pozowaniu do zdjęcia nie chciała słyszeć i po chwili znikła wśród drzew. Na Strzeszynku łowił ryby zmarznięty wędkarz z którym kilka minut pokonwersowałem. Nic mu nie chciało brać ale to nie był dla niego powód do zmartwień. Ryby też z takiego obrotu sprawy nie płakały.

Jezioro objechałem, dałem po długiej zaśnieżonej prostej, minąłem ponownie Rusałkę i zdałem sobie sprawę, że w sumie dzisiaj spotkałem tylko dwóch biegaczy. Widoczne wczoraj było większe natchnienie społeczeństwa do sportu.

Na wysokości Marcelina natchnęło mnie jeszcze do terenu, więc spenetrowałem tamtejsze dukty, wyjechałem z lasku na Junikowie i stamtąd pomknąłem do domu na gorącą herbatę.

Teraz czekam na kolejną porcję świeżego śniegu.
Kategoria MTB


  • DST 38.68km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 19.34km/h
  • Temperatura -6.0°C
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lecą głowy polityków

Środa, 18 stycznia 2017 · dodano: 19.01.2017 | Komentarze 9

Plan wieczornej przejażdżki powstał w mojej głowie, podczas mojego przemieszczania po mieście za dnia w sprawach służbowych (służbowych – hmm, a co niech brzmi poważnie i dostojnie hehe). W każdym razie gdy widziałem tak piękne okoliczności przyrody, to mało co serca mi nie wyrwało z powodu nawału pracy. Natomiast gdy tylko zjawiłem się w domu, natychmiast.... wstawiłem rosół ;-), poczekałem aż porządnie zapadnie zmrok, zjadłem co ugotowałem i zaopatrzony w oświetlenie ruszyłem na podbój mrocznych straszydeł.

Odcinek przez miasto był jak.... odcinek przez miasto. Był po prostu zwyczajny. Spotkałem za to kumpla siedzącego w aucie. Gdy mnie rozpoznał po tym jak zastukałem mu w szybę, jego twarz zamieniła się w znak zapytania. Stwierdził że mnie pogięło przy tym zimnie. W odpowiedzi usłyszał, że liczę iż temperatura spadnie, bo jest mi ciut za ciepło przy intensywnej jeździe hehe.

Ciekawie się zaczęło po wchłonięciu mnie przez Rusałkę. Tam założyłem mocniejszą lampkę (nabytek z listopada) i przede mną w ciemności pojawiła się jasność. Już na początku zobaczyłem biegaczy, to było jeszcze normalne. Kawałek dalej rodziców z dwulatkiem na sankach – było przed 21:00, więc to też nosiło znamiona normalności. Następnie gdy dotarłem do kąpieliska, kilku morsów przy latarkach właziło do przerębli – to też miało jakiś sens. Ale gdy spojrzałem w stronę budki z piwem, a na niej zobaczyłem napis ZAMKNIĘTE, wówczas świat w moich oczach stanął do góry nogami. Skandal!!! Za to trzeba zablokować Salę Kolumnową!!!

Ochłonąwszy szybko przy minus sześciu, pokręciłem w dalszą drogę. Mijana osoba na nartach biegowych w pełnym oświetleniu, była jak najbardziej na miejscu. W końcu dotarłem do Strzeszynka. Pomost dziwnie trzeszczał pod kołami, ale widok zaśnieżonego jeziora w zimowej scenerii był niesamowity. Zrobiłem serię zdjęć koło wypożyczalni kajaków zamarzniętym telefonem z czego wyszło tylko jedno/dwa i wymieniłem aku w latarce.





Zaletą mocnego światła jest niestety większy pobór prądu, ale byłem na to przygotowany. Objechałem jezioro cały czas podziwiając wszystko to, co omiotło światło lampki. W drodze powrotnej znów spotkałem biegaczy, lecz niestety żadnego bikiera. Bar był nadal zamknięty :(

Na Ogrodach spotkałem tego samego polityka co ostatnio, tylko niestety już stracił głowę. Krążą historie o dwóch możliwych powodach takiego stanu rzeczy:

  • 1.Stracił ją z powodów niespełnionych oczekiwań politycznych, które były w nim pokładane

  • 2.Stracił głowę dla ponętnej K. Pawłowicz
Osobiście bym stawiał dolara na drugą opcję ;)

                                                                   Polityk bez głowy jest jakby bardziej ludzki ;-)

Przed terenem zabudowanym znów zmieniłem aku i przemierzyłem już lekko zmarznięty miasto.

Gorący kaloryfer przytuliłem w domu ze łzami wzruszenia w oczach :)
Kategoria MTB


  • DST 42.52km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 18.49km/h
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Selfie z politykiem + Flaszka

Poniedziałek, 16 stycznia 2017 · dodano: 17.01.2017 | Komentarze 5

Słońce świeciło na niebie, a ja siedziałem przed TV. Błyskawicznie przewalutowałem swoje priorytety i ruszyłem tyłek na spotkanie ze świeżym powietrzem. Niestety już na starcie dotarło do mnie wraz z bryzgami wody w oczy, że jest lekko na plusie w słońcu, co zaowocowało miejscowym topnieniem śniegu. Wybierając mniejsze zło, często jechałem zaśnieżonymi chodnikami. Na Ogrodach spotkałem znanego powszechnie polityka nieznanej mi opcji politycznej.

                                                                               Pierwszy napotkany polityk :)

A kawałek dalej wchłonęła mnie Rusałka, wraz ze swoimi naturalnymi zaśnieżonymi ścieżkami. Z przyjemnym chrupaniem pod kołami przejechałem na Strzeszynek, gdzie spotkałem taplającą się w przeręblu dziewoję. Na sam ten widok zamarzły mi gałki oczne :). Po tym co zobaczyłem, przez cały objazd jeziora dochodziłem do siebie. I nie doszedłem :)

Podczas powrotu dostałem kaprys aby zobaczyć czy mnie czasami nie ma w Lasku Marcelińskim. I faktycznie byłem tam hehe. A nawet spotkałem kolejnego polityka z którym zrobiłem sobie selfie.


                                                                                         Drugi polityk i...



                                                            ...selfie z nim :)

Spotkanie dwóch tęgich umysłów rządzących naszym krajem, to było dla mnie już za wiele, więc wyjechałem z lasu na jezdnię. Niestety po kilkuset metrach wpadając w poślizg, zatańczyłem na niewidzialnym lodzie, ledwo zachowując pion i stabilność. Uff, mało brakowało. Uciekłem zatem jak tchórz na chodnik, wychodząc z założenia, że ulica Cmentarna nie jest dobrym miejscem do leżenia na drodze ;-)

Od tego momentu najkrótszą drogą dojechałem na myjnię, gdzie znowu ścigałem po kieszeni złotówkę. Z tą jednak różnicą, że tym razem ją znalazłem i w końcu jesienne błoto z roweru zmyłem, robiąc czyste miejsce na zimowe błocko.

Aż kusi aby zrobić nocną rundkę po leśnych białych od śniegu duktach.

Ps. W końcu znalazłem czas aby dokończyć historię pewnej Flaszki. Jeśli ktoś ma na tyle sił aby to przeczytać, to zapraszam serdecznie do lektury:   https://kuzniablubrow.wordpress.com/2017/01/16/fl...
Kategoria MTB


  • DST 40.10km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 18.94km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zaginiona złotówka

Poniedziałek, 9 stycznia 2017 · dodano: 09.01.2017 | Komentarze 6

Żarty się skończyły - zaczął się ubaw, czyli jazda rowerowa Lipcia 2017 :)

Poniedziałek. Jak to często bywa mój wolny dzień od pracy. Odespałem pracowity weekend, a po śniadaniu uwaliłem się przed TV i obejrzałem jakiś film, oraz zawody w drifcie. Cały czas kontrolowałem podnoszącą się temperaturę. Gdy około południa termometr pokazał minus cztery, zdałem sobie sprawę, że cieplej już nie będzie. Wypakowałem z szafy cały dostępny asortyment zimowych ciuchów i niespiesznie zacząłem to wszystko zakładać. Pominąłem tylko czapkę z bobra i letnią halkę ;-)

Ruszyłem (nie muszę chyba dodawać, że wybrałem na dzisiaj jedynie słuszne MTB). Gdy tylko dotarłem do asfaltu, szybko uciekłem na chodnik za sprawą chlabry, która w pół minuty zdążyła mnie lekko oślundrać. Przeprawiłem sie tunelem na Żmigrodzką, na końcu której spotkała mnie nietypowa sytuacja. Mianowicie przy skrzyżowaniu z Grunwaldzką machaniem zatrzymała mnie jakaś kobieta i spytała:

- gdzie jest numer 15 na Żmigrodzkiej?
- no... tutaj jest Żmigrodzka, a właściwie jej początek - byłem ciut zaskoczony
- ale gdzie jest numer piętnaście?
Przez dwie sekundy zastanawiałem się co jej na to odpowiedzieć, a ona w tym czasie już pytała o to samo inną osobę. Nie muszę dodawać, że z jej strony nie padło żadne dziwne słowo z grzecznościowego pakietu: dzień dobry, proszę, dziękuję, przepraszam. Grunt to pytać i dupę zawrócić, bo baba był zbyt leniwa aby ruszyć grubą dupę i poszukać. Gdzie cała ulica ma jakieś 200 metrów.

Ładnie odśnieżonymi ścieżkami rowerowymi dojechałem nad Rusałkę, gdzie bez zdziwienia zaobserwowałem całe zamarznięte jezioro. Początkowy plan był taki, aby zrobić 30 km, lecz było na tyle fajnie, że pokręciłem dalej białymi duktami. Tak dokręciłem do Strzeszynka, wjechałem obowiązkowo na pomost, którego deski dziwnie skrzypiały. Potem przyszła kolej na objechanie drugiego jeziora, na końcu którego chłód wtargnął mi w stopy. Ale skoro był to półmetek, nie było już opcji na skrócenie dystansu, tylko skupiłem się na płynnym powrocie do domu. Zaś tuż przed nim wjechałem na myjnię spłukać grubą warstwę błota z epoki cieplejszych dni. Niestety na miejscu stwierdziłem brak złotówki na ten cel, którą byłem święcie przekonany, że brałem z domu. Nie pozostało mi nic innego, jak ruszyć na ostatnie 1500 metrów.

W domu oczywiście znalazłem zaginioną złotówkę w kieszeni, którą na myjni przeszukałem trzy razy. Zawdzięczam to zapewne grubym rękawiczkom.

Sezon 2017 uważam za otwarty!!!




                                                          Możecie mi wierzyć lub nie. To jest jezioro!!!
Kategoria MTB


  • DST 21.16km
  • Czas 00:55
  • VAVG 23.08km/h
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikrus + podsumowanie roku

Piątek, 30 grudnia 2016 · dodano: 30.12.2016 | Komentarze 4

Mikropętla została zakontraktowana wczoraj wieczorem, a dzisiaj z samego rana wykonana. Było to wszystko wykonane na tyle wcześnie, że słońce nie zdążyło się wygramolić ze swoich pieleszy i ostatnia jazda w tym roku przebiegła w szarej scenerii. Tych kilka kilometrów brakowało mi do udowodnienia sobie samemu, czegoś w sumie mało istotnego. Ale przynajmniej w Nowy Rok wchodzę z krystalicznie czystym sumieniem. Prawie tak krystalicznym, jakby mnie wyspowiadał sam papież.

Podsumowanie sezonu 2016

- zrobiłem dziesięć setek z czego niektóre tłuściutkie niczym proboszcz z mojej parafii

- padło moim łupem pięć dwusetek. Trzy z nich przejechałem w towarzystwie, dzięki czemu dystans przebiegał w dużo lepszym klimacie niż w czasie jazdy solo

- wziąłem udział w dwóch ścigach. Po pierwszym z nich wylosowałem zestaw kół do szosy. Od tego czasu zamontowane, kręcą się i kręcą, dając dużo radości.

- kolejny raz przekroczyłem dystans dziesięciu tysięcy kilometrów. 20% MTB – 80% szosa

- zaliczyłem 96 nowych gmin w zabawie zwanej „gminobranie”

Drodzy znajomi i nieznajomi

Do wszystkich, którzy przysłali mi życzenia rok temu - niestety nie spełniły się!
Bądźcie tak mili i na rok 2017 przysyłajcie mi raczej pieniądze, alkohol albo bony do Biedronki.
Szczęśliwego Nowego Roku 2017!


Kategoria MTB