Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2017

Dystans całkowity:903.77 km (w terenie 40.00 km; 4.43%)
Czas w ruchu:36:52
Średnia prędkość:24.51 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:60.25 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • DST 40.33km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:33
  • VAVG 15.82km/h
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strzeszynkowo

Sobota, 11 marca 2017 · dodano: 13.03.2017 | Komentarze 4

Pierwsza rodzinna wycieczka z M. Pełna zwrotów akcji, konwersacji, dramaturgii i postojów na nawodnienie organizmu w trakcie której o mało co nie zdrzemnąłem się  :)

Wiosna powolutku nadchodzi, ale jeszcze nie jest w natarciu.
Kategoria MTB


  • DST 53.12km
  • Czas 02:00
  • VAVG 26.56km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zaskoczony poprawnością

Piątek, 10 marca 2017 · dodano: 13.03.2017 | Komentarze 4

Krótko, bo czasu ostatnio nie ma nawet na oddychanie.

Wyjechałem mimo że miało planowo padać. Po 10 km faktycznie zaczęło i zgnoiłem się dokumentnie. Otwarta paszcza pralki radośnie mnie powitała na mecie. Rower znów wygląda jak żul po przepitym zasiłku!!!

Są takie dni, kiedy człowiek ma żal do pogodynki, że się sprawdziła :)



Kategoria szosa


  • DST 60.80km
  • Czas 02:21
  • VAVG 25.87km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piekielne miasto

Środa, 8 marca 2017 · dodano: 08.03.2017 | Komentarze 4

Dzisiaj nietypowo rozpocząłem jazdę z Przeźmierowa, po tym jak zostawiłem auto w rękach mechaniora. Pierwszy raz w tym sezonie puściłem się Bukowską, aby po kilku kilometrach wpaść na swoje stare tory. Niestety od tego momentu miałem wiatr w plecy, co oznaczało, że będę wracał pod niego. W Lusowie trwała wycinka drzew, która jest ostatnio szalenie modna w naszym kraju. Następnie minąłem Sady, Napachanie, Rokietnicę, oraz chyba jeszcze jakąś wiochę i wjechałem również po raz pierwszy w tym sezonie do mojego kultowego Mrowina.

Taaaaaak, to chyba oznacza nadciągającą wiosnę :)

Od tego momentu podjąłem walkę z przeciwnym wiatrem. A co, stać mnie ;-)

Minąłem kilka miejscowości. Wtem znienacka moim oczom objawił się dowód na to, iż Poznań to miasto z piekła rodem. Bo jak inaczej wytłumaczyć sobie, skierowany w dół drogowskaz z nazwą mojego city? Szkoda tylko, że nie napisano jak głęboko trzeba w dół zjechać, aby dotrzeć do jego piekielnych czeluści hehe.




Aby dobić po raz pierwszy w tym sezonie do sześciu dych, pomknąłem przez Palędzie w którym zaczęło na mnie kropić. Jako że deszcz nie był rzęsisty, to lawirowałem między jego kroplami i takim oto slalomem pijanego mistrza dotarłem w domowe pielesze.
Kategoria szosa


  • DST 54.82km
  • Czas 02:05
  • VAVG 26.31km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czas

Piątek, 3 marca 2017 · dodano: 07.03.2017 | Komentarze 4

Skandal!!! Nie dość że nie mam czasu nic napisać, to jeszcze nie mam czasu na rower :(

A miało być tak pięknie :)
Kategoria szosa


  • DST 53.10km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.69km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mokrusio

Środa, 1 marca 2017 · dodano: 02.03.2017 | Komentarze 12

Przesunięty dzień wolny, należał mi się jak psu zupa. Zatem widząc po obudzeniu za oknem słońce niespiesznie zrobiłem kawę, polatałem po kanałach TV i ogólnie bujałem myślami w obłokach. W końcu nadszedł moment w którym odszukałem rowerowy przyodziewek, oblekłem w niego swoją skromną osobę i nie wiedzieć dlaczego zerknąłem za okno. A za nim krople deszczu zaczęły radośnie pląsać po chodniku. Mając nadzieję na przelotny opad, usiadłem i ponownie zagłębiłem się w jakiś program sportowy. Niestety po dłuższej chwili nic się nie zmieniło w gestii deszczu. Może poza tym, że był w tym momencie bardziej intensywny.

Stanąłem zatem przed dylematem:

- zostać w domu czy z premedytacją zgnoić siebie wraz z rowerem?

Padło na to drugie, a przeważył fakt, iż rower i tak był już usyfiony po zeszłotygodniowym deszczu. Zmieniłem tylko kurtkę na przeciwdeszczową i ruszyłem w trasę.

Na pierwszej długiej prostej zostałem zmuszony do zatrzymania, bo miałem wrażenie, że złapałem gumę, tak dziwnie mi się jechało. Laczka nie było, a winnym był wiatr który mną tak pomiatał po drodze. W deszczu dojechałem do półmetka w Rokietnicy i tam opad zakończył swoje panowanie.

Ciekawie się zrobiło 6 km przed końcem, gdy wjechałem na szczyt wiaduktu drogi serwisowej. Tam stoczyłem walkę o utrzymanie roweru w obrębie asfaltu. Tak wiało z prawej strony, że do teraz mam wgniecenia na prawym barku ;). Dużo nie brakowało aby mnie zdmuchnęło na barierki po lewej. Następnie miałem centralnie 200 metrów pod ten sam wiatr. MASAKRA!!!!!!! Na szczęście zaraz potem był skręt o 180° i ostatnie 4 km wiało mi w plecy :).

Pod koniec jazdy nawet mi przyszło do głowy, żeby umyć rower na myjni. Niestety nie miałem ze sobą monet, a na bieganie aby rozmienić banknot nie miałem nastroju.

Luty w moim wydaniu rowerowy był bardziej niż katastrofalny, za to marzec jakoś udało mi się zacząć, mimo przeciwności pogodowych.

Po południu ktoś rzucił hasło aby pójść na mecz o Puchar Polski, Lecha z Pogonią. Kupiliśmy bilety na trybunę Czapczyka. Na żywo obejrzałem dwa gole z bliska, jeden z daleka i piękne zwycięstwo naszej drużyny. Finał jest blisko :)!!!!!!!!!!!
Kategoria szosa