Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 229.04km
  • Czas 08:26
  • VAVG 27.16km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1285m
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Poznań - Kalisz łowiąc gminy

Wtorek, 19 lipca 2016 · dodano: 20.07.2016 | Komentarze 14

Remik w końcu tygodnia rzucił pytanie, czy jest opcja zrobienia jakiejś trasy. Tak się przypadkowo złożyło, że droga była już wytyczona od zeszłego roku i czekała spokojnie na realizację. Przesłałem pytającemu mapkę z naszkicowanym szlakiem do akceptacji. W zamian otrzymałem poprawioną wersję i zasadniczo wszystko było gotowe od strony teoretycznej. Od praktycznej też po ustaleniu miejsca zbiórki w Łęczycy na godzinę 6:30. Osobiście byłem za wcześniejszym wyruszeniem, ale Tomkowi i ten czas wydawał się zbyt wczesny, wręcz nieludzki. Drogo go to w następstwie kosztowało, gdyż.... ale o tym zaś skrobnę :)

Wtorek był dniem startu. Wstałem z zapasem czasu, ogarnąłem się i ruszyłem pod Pajo – miejsce spotkania z Tomaszem. Przyjechał punktualnie i razem podjechaliśmy na miejsce spotkania z Remikiem, który również nadjechał o czasie. Spotkanie z nim było zarazem poznaniem w rzeczywistości. Po kilku zdaniach nastąpił start ostry, który wcale nie był taki ostry, bo i nie było takiej potrzeby. Trasa Puszczykowo, Mosina, Rogalin minęła w chwilę, zapewne za sprawą wielokrotnych przejazdów nią w przeszłości.

Śrem to pierwsza większa miejscowość na naszym szlaku, ale niczym mnie nie zauroczyła. Przejechaliśmy przez nią bez problemów i opuściliśmy bez żalu. Tłumy nas również nie witały i szlochające baby nie żegnały. Przynajmniej takie jest moje odczucie ;-). Pokonując kolejne kilometry, mijając po drodze wioski Pysząca, Chrząstkowo, Konarzyce wjechaliśmy do Książa Wielkopolskiego w którym została zarządzona krótka przerwa regeneracyjna. Wykorzystałem ją na ciacho z makiem i kefir.

Następny odcinek pokonywaliśmy zdawać by się mogło w "stylu pijanego mistrza kung-fu" za sprawą zaliczania gmin, niekoniecznie jadąc w linii prostej. Plusem tego jest możliwość zobaczenia miejsc do których zapewne nigdy bym nie pojechał, minusem czasami kiepska nawierzchnia. Noga za nogą, koło za kołem i znaleźliśmy się w Górze, gdzie zobaczyliśmy pałac wybudowany w latach 1877 - 1878 dla Rudolfa Fischera von Mollarda w stylu renesansu północnego, zwanego również "stylem królowej Anny" - błysnąłem wiedzą? Dzięki kochana Wikipedio ;-). Zobaczyliśmy w Górze również bar, który na tyle zwrócił moją uwagę, że cyknąłem mu fotkę.






Kolejny przystanek regeneracyjny wypadł w Golinie. Tam nastąpiło szybkie wszamanie zakupów i znów czas był w drogę. Następnym epizodem godnym uwagi był pałac w Dobrzycy wybudowany w latach 1798–1799.



Od tego momentu naszym kolejnym celem pośrednim był Gołuchów wraz ze swoim zamkiem. Jednak zanim tam zawitaliśmy, dopadł nas deszcz przed którym zmuszeni byliśmy się schronić pod drzewami. Na tym czekaniu straciliśmy około 20 minut, które również w dalszej części zaważyły o....., ale o tym pod koniec. Gdy przestało padać, zdecydowaliśmy się na jazdę. Niestety woda zalegająca na asfalcie lekko zmieniła stan naszych butów i ciuchów z suchego na mocno wilgotny :). I w takim stanie zawitaliśmy do Gołuchowa. Po zasięgnięciu języka u tubylca, dowiedzieliśmy się gdzie szukać zamku, oraz o żubrach, które ponoć miały być niedaleko wspomnianej budowli. Zamek zobaczyliśmy (Zamek w Gołuchowie – pierwotna,wczesnorenesansowamurowana budowla o charakterze obronnym, kilkukondygnacyjna, na planie prostokąta, zbasztamiw każdym z narożników, która została wzniesiona w latach1550-1560dlaRafała Leszczyńskiego (starosty radziejowskiego i wojewody brzesko-kujawskiego) wGołuchowie.), a na żubry nie wystarczyło czasu.



Na tym etapie było wykręcone około 150 km, więc nikogo nie zdziwił kolejny popas kawałek dalej w miejscowości Piotrów. Zjedliśmy jakieś wyroby cukiernicze, ale czaru tego posiłku dopełniał unoszący sie wszędzie zapach marihuany. Po prostu rozkosz dla nosa. Skąd wiem jak pachnie marihuana? Oczywiście z Wikipedii buhahaha. Naprawdę buhahaha. Niestety towaru nikt nam nie dostarczył, ognia nie podał więc bez niezrozumiałego dzikiego chichotu podnieśliśmy tyłki i pojechaliśmy dalej łowić gminy, a do kolejnej musieliśmy zboczyć ze szlaku i w ten sposób zajechaliśmy do Koźlątkowa.

Następny etap naszej jazdy wyglądał na mapie jak Żyd miotający się po pustym sklepie. Lewo, prawo, lewo, prawo niby bez ładu i składu. A jednak w tym szaleństwie była metoda i to skuteczna :). I tak na naszym śladzie prowadzącego nas GPSa pojawił się Koźminek wraz ze swoim ryneczkiem, OSP i dystrybutorem ponoć zdrowej wody.







                                                                          Ponoć zdatne do picia




Chłopaki pogadali z tubylcami i nadszedł czas rozpatrzenia szans złapania pociągu około godziny 16:00. Niestety (ale tylko dla Tomasza) wychodziło na to, że nie ma na to cienia nadziei. Ja z Remikiem przyjęliśmy te obliczenia po męsku, dochodząc do jedynego słusznego wniosku, że jadąc późniejszym składem będzie więcej czasu na piwo i pizzę ;-). Tomasz miał natomiast jakieś plany w domu obwarowane czasowo. Na jego niefart złożyły się deszcz i co za tym idzie pauza w naszej eskapadzie oraz..... jego chęć dłuższego pospania. Cóż, jak mówi stare przysłowie: kto rano wstaje, ten wcześniejszy pociąg na peronie zastaje :). Ze zgryzoty wyrwał kilka włosów (swoich, gdyż ja własnych prawie nie posiadam hehe) i siłą rzeczy zaakceptował późniejszy powrót.

Przed nami był ostatni odcinek jazdy i przedostatnia gmina do zaliczenia. I w trakcie jej zaliczania, objawił nam się wiśniowy sad, którego nachalne zaproszenie przyjęliśmy zgodnie z zasadą "kradzione nie tuczy :)".



Pojedliśmy owoców do syta i z radosnymi minami kierowaliśmy sie do Kalisza. 14 km przed nim Remik zaproponował boczna drogę z czego skrzętnie skorzystaliśmy, aby nie jechać drogą krajową o dużym natężeniu ruchu. Tam ciut pobłądziliśmy, ale naprawdę niedużo. Naprawdę!!!!! Na główną drogę wjechaliśmy tuż przed Kaliszem, gdzie znów zaczęło padać. Ubrałem się w użyczony przez Remika nieprzemakalny przyodziewek i tak potem gnałem na PKP, że nie zatrzymałem się przy znaku KALISZ. Chłopaki tam stanęli i fotkę sobie zrobili. Przez moje gapiostwo takiej fajnej nie mam :(

Końcowy etap nas zmoczył i w takim stanie wjechaliśmy do centrum. Tam poszukaliśmy tamtejszy rynek, zrobiliśmy pamiątkową fotę i ruszyliśmy na poszukiwanie dworca i pizzerii. W tym temacie poszło nam nawet zgrabnie. Następnie podzieliliśmy zadania. Tomasz pojechał kupić bilety, a ja z Remikiem kupić pizzę na wynos. Ostatecznie okazało się, że Tomek dojechał do nas z biletami, czasu było jeszcze sporo i pizzę zjedliśmy na miejscu. Taki nowy trend, zamów żarcie na wynos i zjedz na miejscu. Może właśnie przetarliśmy nowy kanon mody? Historia nas osądzi :)


                                                                      Finish!!


                                                      Kalisz. Dupy nie urwało, ale za to urwało mi wieżę ;)


Po zjedzeniu faktycznie czas nam się skurczył i w tempie ekspresowym odwiedziliśmy jeszcze pobliski sklep w celu nabycia browarka na drogę. Na PKP byliśmy 5 minut przed czasem. Grunt to idealne zgranie w czasoprzestrzeni i super organizacja. Pociąg przyjechał punktualnie o 18:07, wsiedliśmy i ruszyliśmy w podróż powrotną. Jazda minęła nam na pytlowaniu. Piwo rozdaliśmy w pociągu potrzebującym (oficjalna wersja do druku). Ja z Tomkiem wysiedliśmy na Poznań Dębiec, a Remik na Głównym.


                                                                                Konie odpoczywają :)


                                                                              Nasz driver do domu :)


Wypad uznaję za bardzo udany. Remik, Tomasz (kolejność alfabetyczna) dziękuję bardzo za wspólna jazdę i razem spędzony czas.

Plan został wykonany w 100%, zaliczyłem 15 nowych gmin kontynuując tym samym moją akcję pt. Malowanie Wielkopolski.

Zaliczone zostały: Książ Wielkopolski, Jarczewo, Jarocin, Nowe Miasto nad Wartą, Kotlin, Pleszew, Gołuchów, Blizanów, Żelazków, Ceków Kolonia, Koźminek, Szczytniki, Opatówek, Lisków, Kalisz.

To zdjęcie zakłada kłam stwierdzeniu, że Tomasz nie cierpi ścieżek rowerowych, Z Remikiem w tym czasie jechaliśmy Ulicą ;-)



                                                                                 OSP Murawno






Kategoria 200 z plusem, Gminy, szosa, OSP



Komentarze
lipciu71
| 20:58 sobota, 23 lipca 2016 | linkuj Bo ktoś musi buhahahaha.
Trollking
| 21:15 piątek, 22 lipca 2016 | linkuj Dariusz - ale czemu przy każdej wizycie choćby w urzędach okazuje się, że tylko ja muszę? :)

Starsza - tak, żarcie było tu elementem motywującym. O piciu nie wspomnę, bo elektrolity same się nie uzupełnią, gnojki jedne. Szczególnie te na Ż :)
lipciu71
| 21:04 piątek, 22 lipca 2016 | linkuj Tomasz ktoś musi w tym kraju zapierdalać ;-)

Starsza jeździ się aby żreć - odwieczne prawo natury hehe
starszapani
| 20:29 czwartek, 21 lipca 2016 | linkuj Ale z Was żarłoki (mam tu na myśli oczywiście gminy a nie pizzę) No ! I to się nazywa męskie dwieście w wielkim stylu :) Cud, miód i orzeszki :)
Trollking
| 19:57 czwartek, 21 lipca 2016 | linkuj Jurek - no i słusznie godosz :)

Dariusz - tego nie musimy sprawdzać. Współczesne niewolnictwo znam z autopsji :)
lipciu71
| 19:19 czwartek, 21 lipca 2016 | linkuj Regulaminu nie ma, ale jak zostawię gymylę po sobie na stole, to na 100% obsługa posprząta :). Zakład? Sprawdzimy ;-)?

Jurek takie w których Ty uczestniczysz, muszą być najlepsze :)
Jurek57
| 22:08 środa, 20 lipca 2016 | linkuj Grupetto są zawsze udane ! Nawet jak pada !
Takie lubię najbardziej nawet kiedy w nich sam nie uczestniczę . :-)
Trollking
| 21:40 środa, 20 lipca 2016 | linkuj "Młody jesteś, to nie wiesz. Naczynia w restauracji zbiera obsługa, nawet jeśli są z papieru". Se ciśniemy? :) To zapraszam do ulubionego KFC, tam na pewno jest regulamin w w/w temacie :) Dziadku :)

Raz jeszcze gratki za dystans i pomysł wycieczki :)
lipciu71
| 21:30 środa, 20 lipca 2016 | linkuj Tłumaczą się winni :)
Trollking
| 21:28 środa, 20 lipca 2016 | linkuj PS. asfalcik na części nieremontowanej był... nieremontowany :) dlatego wybrałem DDR-kę.

Piszę o tym tylko dlatego, żeby nikt mnie nie posądził o jakikolwiek miód do DDR-ek, bo za takie coś jestem gotów pójść na pojedynek na gołe felgi :)

Choć nie powiem, tą fotką mnie zaskoczyłeś :) To jak podejrzenie o pedofilię podczas kąpania własnego dziecka :)
lipciu71
| 21:27 środa, 20 lipca 2016 | linkuj Młody jesteś, to nie wiesz. Naczynia w restauracji zbiera obsługa, nawet jeśli są z papieru.

Tym bardziej, że w domu doczytałem na paragonie, iż za każde opakowanie doliczono nam 1pln. Kurwa, to był rozbój w biały dzień ;-) - i Kalisz
Trollking
| 21:21 środa, 20 lipca 2016 | linkuj No dobra, doprecyzuję, że PRAWIE cały internet :)

Z wynosem pizzy był luz, jako że podjąłem się ciężkiej misji odniesienia pustych kartonów to nie mieliście okazji widzieć min obsługi. Warta tych 200 kilosów :)
lipciu71
| 21:08 środa, 20 lipca 2016 | linkuj Hola, hola młody człowieku. Tarka była na jezdni, ale tylko na jej połowie. Tej połowie którą nie jechaliśmy, poza mijankami z autami.

"wspomnę tylko, że czekając na Was zdążyłem przeczytać cały internet" - co za niewinne kłamstewko ;-)

Z tym wynosem, to był istny szyk, new styl, szał i szok :)

I pamiętaj święte słowa sportowca - "luz w dupie". A od siebie dodam - i pizza na stole hehe.
Trollking
| 20:31 środa, 20 lipca 2016 | linkuj Relacja zacna, czuję się prawie jakbym tam był :)

A prawie, bo faktycznie pamiętam tę DDR-kę (dzięki za foto). Pasowałaby do opisu, gdybyś nie to, że jej stan był lepszy niż wybrana przez Was droga, z której tarka widoczna jest na kawałku zdjęcia :) wspomnę tylko, że czekając na Was zdążyłem przeczytać cały internet, a także poinformować Cię o widocznym na horyzoncie czymś o kształcie OSP, co okazało się nie do końca prawdą ;)

Co do napisu "Kalisz" to informowałem Remika, że ma Cię poinformować, żebyś stanął, ale w końcu miałeś w dół, no i dół :)

Pizzę poprosimy na wynos, ale zjemy na miejscu - tak, to pigułka tego wyjazdu :)
Dzięki za wspólną jazdę i pomoc w nierealnym :) podskórnie czułem, że zjem tę pizzę, ale tak mam w naturze, że się nie poddaję. Do czasu. Syzyf byłby ze mnie dumny :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ziecn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]