Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 53.44km
  • Czas 02:07
  • VAVG 25.25km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 7.4°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bez mocy

Wtorek, 23 lutego 2016 · dodano: 23.02.2016 | Komentarze 2

Budzik morderca nie miał dla mnie dzisiaj serca. To, że sam go osobiście wczoraj nastawiłem na budzenie o 8:15 nie czyniło go nic mniej winnym wyrwania mnie ze snu. Oj jak bardzo mi się nie chciało podnieść. Spojrzałem za okno z nadzieją na deszcze, a tu jak na złość sucho. Po kliku minutach zatliła się jednak iskierka nadziei, gdy zaczęło kropić. Cały szczęśliwy zadzwoniłem do M. aby uzyskać potwierdzenie mokrych asfaltów, ale jak na złość otrzymałem wiadomość, że w Poznaniu już nie pada i to był tylko przelot. Mówi się trudno i piłem kawę dalej, aby zaraz potem wyruszyć na zrobienie porannej rundki.

Na samym wstępie zaskoczył mnie wiatr którego wcale nie było widać. Zaraz potem zaskoczyła mnie moja własna niemoc, spowodowana wczorajszym dosyć późnym treningiem biegowym. Całe szczęście, że z góry zaplanowałem na dzisiaj skróconą rundę. Jadąc przez miasto cierpiałem jak wampir w hurtowni czosnku. Po wyjeździe z miasta cierpiałem już tylko jak normalny człowiek. Nogi miałem jak z betonu, powieki zamykały mi się z siłą średniowiecznego mostu zwodzonego. Ale parłem dalej z uporem maniaka. W Strzeszynie dopadł mnie deszcz, ale ku własnemu zaskoczeniu przewidziałem taką możliwość i zabrałem ze sobą przeciw deszczówkę.

Nawiasem mówiąc osobiście nie widzę większej różnicy pomiędzy tym: czy zmoknę od deszczu, czy będę cały mokry i ugotowany pod nieprzepuszczającą niczego kurteczką.

Do półmetka dojechałem ledwo żywy, a perspektywa powrotu była równie kusząca jak dożywocie w Sing Sing. Ale jak się powiedziało „A” to zgodnie z przysłowiem trzeba też powiedzieć cały alfabet ;-)

Droga powrotna była tylko ciut łatwiejsza za sprawą pomagającego wiatru. W końcu zobaczyłem moje osiedle i poczułem ulgę, że to już koniec jady, w czasie której mocy miałem tyle co bateryjka do zegarka.


A teraz ciekawostka. W końcu dzisiaj udało mi się dotrzeć do sklepu rowerowego Cyklotur na Ptasiej aby zareklamować rękawiczki które po miesiącu użytkowania zaczęły się pruć. Wszedłem do sklepu, przywitałem się i wyłuszczyłem problem pokazując felerny zakup wraz paragonem. Sprzedawca obejrzał rękawiczki przez około 5 sekund po czym zadał mi pytanie którego nie spodziewałem się usłyszeć w najśmielszych marzeniach. Mianowicie: „życzy pan sobie zwrot pieniędzy czy inny towar?”

To, że szczęka mi opadła aż do piwnicy nikogo to nie powinno dziwić. Musiałem wyjść ze sklepu i spytać przechodniów czy oby na pewno jestem w Polsce? Ludzie to potwierdzili.

Żadnego czekania na uznanie reklamacji, żadnej spychologii czy abym to ja nie uszkodził lub użytkował niezgodnie z instrukcją. W tym szoku wybrałem sobie nową parę, innej firmy. Otumaniony całą sytuacją wsiadłem do auta i pognałem do pracy.

Ciekawe czy jak się jutro obudzę, to ta cała sytuacja nie okaże się przypadkiem tylko pięknym snem :)

Kategoria szosa



Komentarze
lipciu71
| 21:26 wtorek, 23 lutego 2016 | linkuj Prostszy i bardziej mokry hehe.
Trollking
| 21:13 wtorek, 23 lutego 2016 | linkuj Potwierdzam - zmienia się, oj zmienia. A na Ptasiej na obsługę nie narzekam, a wręcz chwalę, więc jestem w stanie uwierzyć.

Mnie opady dopadły dziś w samej połowie trasy. To lubię. Świat staje się prostszy :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zalez
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]