Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 24.33km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 16.59km/h
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolarstwo brukowe

Środa, 3 maja 2017 · dodano: 04.05.2017 | Komentarze 2

Krótka przedobiednia rundka po okolicznym lesie do Łagowa.

Nie wiedziałem, że w lesie może być tyle bruku. Mój amortyzator na końcu stwierdził, że wyrobił normę na najbliższe dwa lata. Wszystkie trzęsawki zrekompensowały piękne  okoliczności przyrody. Powrót do Wielowsi asfaltem, niewiele się różniącym od kocich łbów.








Kategoria MTB


Pomnik Wilka - ostateczny sukces

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 30.04.2017 | Komentarze 4

Po tym jak w zeszłym roku nie znaleźliśmy Pomnika Wilka, Monika się zaparła aby tym razem odnieść sukces i go odnaleźć. Plan został zrealizowany w 100% :)



                                                                                             Pomnik Wilka


Dwa rowery testowe

Sobota, 29 kwietnia 2017 · dodano: 30.04.2017 | Komentarze 7

Rundka po okolicy na długim weekendzie zaprowadziła mnie do Jemiołowa, gdzie miałem okazję dosiąść dwóch rowerowych rumaków. Każdy z nich był doskonały :) 







                                                                                     I lokalności cieszące oko









                                                                              A także wypasione OSP


  • DST 64.59km
  • Czas 02:18
  • VAVG 28.08km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielkopolskie ostatki

Czwartek, 27 kwietnia 2017 · dodano: 28.04.2017 | Komentarze 3

Po powrocie z pracy stwierdziłem, że na styk jestem w stanie wykręcić swoje kilometry i zdążyć przed zmrokiem. Podczas gdy się szykowałem na rower, za oknem zawisły ciemne chmury. Ale jedyne co mogły wskórać, to zmusić mnie do zapakowania przeciwdeszczówki do kieszonki.

Po starcie na horyzoncie widoczne były opady, ale daleki byłem od zmiany kierunku jazdy. Zatem stałą sprawdzoną trasą pognałem do Tarnowa Podgórnego. Tam wjechałem na mokry asfalt po wcześniejszych opadach, aby zaraz za miasteczkiem znów jechać po suchej drodze. W Mrowinie zaliczyłem półmetek, a w Kiekrzu wymieniłem uprzejmości z kierowcą Toyoty, względem mojej jazdy ulicą i jego trąbienia. Na dziesięć kilometrów przed domem byłem już w połowie soplem lodu, mimo dziesięciu stopni.

W domowych pieleszach zapałałem wielką miłością do gorącego prysznica, który dostarczył mi niezapomnianej gorącej atmosfery :)

To były ostatnie kilometry, które zrobiłem w tym miesiącu po wielkopolskiej ziemi. Idzie długi weekend. Co prawda biorę na wyjazd MTB, ale czy uda mi się na niego wsiąść? Czy zrobię na wyjeździe choć jeden kilometr? Czy......?

Na te i inne pytania czas przyniesie odpowiedzi.


CZY JEST KTOŚ CHĘTNY NA DŁUŻSZY DYSTANS W TYGODNIU PO DŁUGIM WEEKENDZIE????
Kategoria szosa


  • DST 61.43km
  • Czas 02:10
  • VAVG 28.35km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de szlaban

Środa, 26 kwietnia 2017 · dodano: 27.04.2017 | Komentarze 3

Kolejny popołudniowy trening z powodu braku czasu na poranny rozruch. Ruszyłem z zamiarem zrobienia tradycyjnej trasy, lecz w trakcie jazdy przez mój czerep przebiegła myśl, aby coś zmienić. Zatem za Rosnówkiem odbiłem w kierunku ośrodka MSW, mając jednocześnie na uwadze, że w ten sposób pakuję się na kilka przejazdów kolejowych. I zgodnie z zasadą, że szlabany są po to aby się opuszczały, stanąłem na pierwszym napotkanym, oczywiście zamkniętym przejeździe.


                                                                     Bo zamknięty szlaban musi być ;)

Odstałem dwa przejeżdżające składy i dalej już bez przeszkód minąłem Psarskie, Strzeszyn i Golęcin.

W sumie takich przejazdów minąłem dzisiaj pięć i tylko na jednym stałem. I tak niezła średnia. Gorzej bywało i chwalili :)

Jak zawsze niezapomnianych wrażeń dostarczył przejazd przez Poznań, ale tylko do momentu gdy dotarłem do Bukowskiej, gdyż od tego momentu miałem przed sobą długą prostą, aż do Zakrzewa. Przed lotniskiem na niskim pułapie przeleciały kontrolnie dwa F-16 z którymi postanowiłem się nie ścigać. Słowa dotrzymałem i puściłem je przodem :)

Od Zakrzewa w zasadzie myślałem już tylko o kolacji, więc nie wiem jak mi minęła droga do domu, ani jak kilkadziesiąt minut potem usiadłem nad pełnym talerzem :)


Ps. Przyszła wylicytowana nówka koszulka. W tych samych barwach co moje obecne noszone ulubione. Tylko zegarek ma inny kolor niż dotychczas. Niestety mimo iż nowy, spóźnia się jak stary hehe.

                                                                                   Nówka!!!

Kategoria szosa


  • DST 64.61km
  • Czas 02:19
  • VAVG 27.89km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak zawsze, a jednak inaczej

Poniedziałek, 24 kwietnia 2017 · dodano: 27.04.2017 | Komentarze 2

Jedno jest pewne. Po wietrze który mi towarzyszył w czasie sobotniego maratonu, dzisiejsze powiewy nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia. W normalnych okolicznościach, klął bym na nie w żywe kamienie.

W dodatku w drodze powrotnej wszystko się uspokoiło. Jak miło :)


  • DST 90.00km
  • Czas 03:06
  • VAVG 29.03km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

ll Obornicki Maraton Szosowy - wietrzny Armagedon

Sobota, 22 kwietnia 2017 · dodano: 23.04.2017 | Komentarze 6

Pobudka nastąpiła o 5:40. Tak, proszę nie regulować odbiorników. Słownie o piątej czterdzieści pięć!!!! Wszystko było już przyszykowane dnia poprzedniego, zatem poranne czynności przebiegły sprawnie i szybko. Godzinę później, razem z Moniką byliśmy już w drodze do Obornik na wyścig w którym miałem wystartować.

Droga przebiegła gładko. Dyskomfort wprowadzał tylko wiatr który miotał autem po drodze, dając wiele do myślenia odnośnie warunków, jakie miały być podczas zawodów. Prognozy zapowiadały Armagedon. Na miejscu sprawnie odebrałem pakiet startowy, przyczepiłem numery i pojechałem rozprostować nogi przed ruszeniem w trasę. To co ze mną robiło wietrzysko podczas rozgrzewki, przyprawiało lakier na moim rowerze o blade kolory ze strachu. Pod wiatr w zasadzie można było tylko człapać. Zacząłem też się bać :)

                                                                  Marzłem przed, w trakcie i po wyścigu


                                                                                                          Start 

Punktualnie o 9:21 ruszyła moja grupa w sile piętnastu szosowców. Minutę później oglądałem plecy około dziesięciu z nich. Po kolejnych dwóch minutach gdy spojrzałem za siebie, zobaczyłem resztę mojej grupy kawałek za mną. Zostałem sam :( Doszedłem do wniosku, że hartów nie będę gonił i czekać też nie będę. Podjąłem samotną walkę w swoim normalnym tempie, bez napinania. Walcząc z czołowym wiatrem i podjazdami, osiągałem momentami zawrotną prędkość 19km/h. I tak to trwało przez 22km. W międzyczasie mijali mnie zawodnicy z innych grup, do których nie miałem siły się podłączyć. Potem usłyszałem hasło CHODŹ DO NAS i się dołączyłem do kilku szosowców.

                                                                    Sam pozostawiony sobie na pastwę losu :)

Odżyłem. Od tego momentu jazda nabrała sensu, przyjemności, znamion maratonu i jazdy w grupie. A co najważniejsze, wiatr wraz z naszą zmianą kierunku jazdy, zmienił kierunek na porwisty boczny. Jaka ulga. Tylko jak utrzymać pion? Chwilowe opady gradu były wisienką na torcie hehe.

Co prawda nasza ekipa zaczęła się wykruszać wraz z kolejnymi kilometrami, ale było przyjemnie. Aż w końcu na czterdziestym kilometrze wykruszyłem się i ja :) Zaraz potem był bufet z którego nic nie potrzebowałem, gdyż bylem tak przewiany i było mi tak chłodno, że moje spożycie wody równe było zeru. Następnie ktoś do mnie dołączał, ktoś odpadał i tak trwała jazda w najlepsze . Na ostatnich trzydziestu kilometrach rotacja osób w grupie była duża, ale trójka z nas była niezmienna. I takim osamotnionym składem wjechaliśmy na ostatnią prostą. Rozegraliśmy między sobą finisz z którego wyszedłem zwycięsko :)

                                                                                           Finisz - uff

Na mecie przywitała mnie Monika. Po przebraniu się zjadłem obiad zapewniony przez organizatora, a następnie pochodziliśmy po Obornikach dla zabicia czasu w oczekiwaniu na losowanie nagród. Nie obyło się oczywiście bez wizyty w pizzerni :)

Po siedemnastej zostały rozlosowane liczne nagrody, lecz niestety w tym roku szczęście było skierowane do innych i nic nie wygrałem. Mimo to imprezę uważam za bardzo udaną. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie silny wiatr na który wszyscy narzekali, a wielu czuło się po nim mocno sponiewieranych.

Wraz z rozgrzewką wpadła kolejna setka i już teraz czekam na kolejną edycję w przyszłym roku :)

                                                                                        Do kolekcji









  • DST 56.49km
  • Czas 02:08
  • VAVG 26.48km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poświąteczne zwłoki

Czwartek, 20 kwietnia 2017 · dodano: 21.04.2017 | Komentarze 3

Miało być wieczorne MTB dnia przedniego, ale nic z tego nie wyszło. Za to dałem radę zrobić poranne szosowanie dnia następnego. Przy czym słowa „szosowanie” użyłem mocno na wyrost, gdyż moja jazda bardziej przypominała wóz z węglem ciągnięty przez wynędzniałą szkapę, niż sportowy trening. W dodatku musiałem wykopać z szafy zimowe ciuchy, bo szron na samochodowych szybach nie zapowiadał ciepłego poranka.

Pierwsze 500m (słownie pięćset metrów hehe) pokonałem w miarę zgrabnie. Schody zaczęły się zaraz potem i po każdym pokonanym kilometrze, duchy świątecznego balowania wyłaziły ze mnie, każdą mikroporą z organizmu. Na trasie wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie: chłód, powiewy, podjazdy, zakręty. Nawet jadąca z przeciwka Starszapani krzyknęła tylko, że się spieszy i nie ma czasu pogadać, nie dając mi tym szansy na zatrzymanie i odsapnięcie.

Na przedostatniej prostej, nawet ptaszysko człapiące po polu, zdawało się ze mnie naśmiewać. Zrobiłem mu zdjęcie i wrzuciłem na moją czarną listę. Przyjdzie czas, trafi za karę do piekarnika :)




W domu ucałowałem z namaszczeniem, ciepłe bezwietrzne panele podłogowe, a czajnik z gorącą herbatą, został moim najlepszym kumplem :)
Kategoria szosa


  • DST 42.68km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 21.16km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

18.04.2017

Wtorek, 18 kwietnia 2017 · dodano: 21.04.2017 | Komentarze 0

Byle przejechać
Kategoria MTB


  • DST 61.93km
  • Czas 02:26
  • VAVG 25.45km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

14.04.2017

Piątek, 14 kwietnia 2017 · dodano: 21.04.2017 | Komentarze 0

Byle przejechać
Kategoria szosa