Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 274.55km
  • Czas 10:48
  • VAVG 25.42km/h
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

I znów mnie poniosło, niczym posła do baru ;-)

Wtorek, 24 kwietnia 2018 · dodano: 05.05.2018 | Komentarze 5

Wiosna przyszła, a mój czas na rower i forma pozostają daleko w lesie. W weekend zaplanowałem dłuższą trasę i spokojnie zerkałem co jakiś czas na zmiany pogodowe.

W poniedziałek było na 90% pewnie, że wszystko zagra. I zagrało.

Pobudka nastąpiła o niechrześcijańskiej godzinie drugiej zero zero. Jak ja wstałem, tego nie wiedzą najstarsi górale. Dlaczego tak wcześnie?*

Start nastąpił pięćdziesiąt dwie minuty później w pełnym oświetleniu. Do furtki trasa strasznie mi się dłużyła, gdyż pokonywałem ją dotychczas wielokrotnie wychodząc do pracy, lub ze śmieciami. Poza tym znałem jej każdy szczegół na pamięć :). Dodatkowo targały mną mieszane uczucia, czy aby na pewno mi się chce.

Gdy bramka ogrodzenia zatrzasnęła się za mną (sorry sąsiedzi na nocne hałasy), nie było już odwrotu. Z drugiej strony przede mną pozostało już tylko 274,5km, bo 200 metrów już przejechałem za granicę osiedla.

W pierwszych kilometrach wgryzłem się w Komorniki. Powaliła mnie cisza. Zero wiatru, zero aut i ciemność. Powiedzieć DOSKONALE, to nic nie powiedzieć!!! Do Mosiny wyprzedziło mnie zaledwie kilka pojazdów. Wszędzie pustki. Na moście  nad Wartą chwilę postałem i patrząc na ciemną rzeką chwilę pokontemplowałem nad zagadnieniami tego świata, a w szczególności nad tym, gdzie kupię o tej godzinie kawę.


                                                                              Mosina nad Wartą

Po godz. 4:00 ptaszyska zaczęły nadzierać mordy i był to super akompaniament do jazdy po ciemnicy. Człowiek przynajmniej wiedział, że nie jest sam. Ciekawym było zjawisko, gdy wjeżdżałem do wioski i zaraz od pierwszej chałupy jazgotał na mnie pies, następnie wszystkie burki, wraz z moim przemieszczaniem wzdłuż domostw darły swoje kopary, a na wyjeździe były już tylko pojedyncze szczeknięcia.

Kórnik ładnie wyglądał w nocnej scenerii, a trasę do Środy Wlkp. pokonywałem z pewna obawą ze względu na ruch samochodowy. Na szczęście było całkiem znośnie w tym względzie, a patrząc pod kontem nawierzchni wręcz rewelacyjnie, gdyż była po remoncie. Niestety tylko do któregoś momentu, bo na dalszym etapie był horror. Tam asfalt został zarwany do drugiej warstwy i jazda po czymś takim spowodowała wytrzęsienie  moich kamieni żółciowych jako wkład w budowę nowej drogi, oraz wymieszanie narządów wewnętrznych.

To się kiedyś Koroner zdziwi jak mnie otworzy. Nic nie będzie na swoim miejscu.

Potem nastał świt.





W latarce nostalgicznie zgasło światło za sprawą wyczerpanego akumulatora, a ziąb otulił mnie szczelnie i bezczelnie. Zjechałem z głównego duktu i za Pyzdrami dostałem sygnał od Głodka. 90km od startu nadarzyła się okazja w postaci wiejskiego sklepiku i tam została dokonana konsumpcja drugiego śniadania.

Pełen brzuch, wiejskie widoczki, ptasie trele i spokojna jazda. Słowem sielanka. A skoro sielanka to coś musiało pójść nie tak. I poszło!

Za Rzgowem przemieszczałem się w pięknych okolicznościach przyrody po równiutkim asfalcie.


Aż tu nagle wszystko się skończyło. Znaczy się las został, skończyła się tylko twarda nawierzchnia.


                                                                                    I jak tu jechać?


Trudno tu mówić o moim zaskoczeniu, gdyż wg wytyczonej marszruty tak właśnie miało być bez nadkładania dystansu, ale miałem nadzieję, że jakoś to będzie.

I jakoś to było. Jakoś bylejakoś. Z początku nawet dałem radę powoli jechać, lecz szybko piach był zbyt głęboki nawet dla MTB, a co dopiero dla szosówki, przez co zostałem zmuszony do kontynuowania podróży z buta. 3km katorgi przez sypki piasek w dodatku prowadząc rower. Bajka :(

Cofają się tylko mięczaki.

Gdy już w końcu dotarłem do asfaltu, uklęknąłem i chciałem go pocałować z wdzięczności. Niestety źle obliczyłem manewr i zamiast złożyć ustami hołd na czarnej nawierzchni drogi, zaryłem nimi w PIACH. Tego mi było stanowczo za wiele. Gleba w gębie przelała czarę goryczy. Z fochem dosiadłem roweru i nie zaszczycając więcej spojrzeniem skrzyżowania, odjechałem w siną dal. Po drodze uzupełniłem jeszcze płyny.

Za Dąbrową rozpocząłem manewr objazdu Warty do mostu w Uniejowie. Niestety wzmógł się silny wiatr, który przez kilkadziesiąt kilometrów miałem z boku na odkrytej przestrzeni. Ciut mnie sponiewierało. Ale sprawiedliwie. Raz z prawej, a raz z lewej.

W Lekaszynie moje oko padło na stojącą przy drodze autostopowiczkę. Była piękna i powabna. Gdy zatrzepotała rzęsami - przepadłem. Nie miałem dość silnej woli aby jej odmówić podwiezienia na ramie. Rozstałem się z nią dopiero, gdy zaczęła mi robić niemoralne propozycje i omiatać moja twarz swoim jęzorem. Mimo to złamała mi serce :)

                                                                                              A oto i ona :)

Od Sobótki przez Dąbie wpadłem do Topoli Królewskiej, gdzie przez chwilę pomarszczyłem czoło nad swoimi dalszymi krokami. A dokładnie, rozpłynąłem się w rozmyślaniu nad dwoma możliwymi zakończeniami dzisiejszej wyrypy.

*Pierwsza opcja (pierwotna) zakładała zakończenie jazdy w Łęczycy, powrót do Poznania z przesiadką w Łodzi i przyjazd pociągu w rodzinne strony około 20:20. Drugi wariant był opracowany z metą w Kutnie i zameldowaniem się na Poznań Główny o 18:00, przy czym do zrobienia było o 15km więcej. Wszystko rozgrywało się o czas. A skoro miałem go w zapasie wystarczająco dużo, to wybrałem wariant "B"

W ten sposób zaliczyłem dwie dodatkowe gminy i dotarłem na dworzec w Kutnie z godzinnym zapasem. Tam po zakupie biletu zasiadłem w dworcowym barze i doznałem namiastki PRL-u w osobie istoty za barem, która to swoim podejściem do klienta dawała jasno do zrozumienia, że została stworzona do bywania na królewskich balach, a nie podawania schabowego byle przybłędzie. Żeby tak chociaż była ładna. Niestety, tej zalety natura jej poskąpiła w tym samym procencie, co Cyganowi chęci do uczciwej pracy w osiedlowej bibliotece.

Potem jeszcze był czas na kawę (już w innym miejscu). Gdy pociąg przyjechał punktualnie, zapakowałem w jego czeluści siebie z rowerem i planowo o 18:00 wysiadłem w Poznaniu.


Posłowie

Pierwsza dwusetka w sezonie wyszła troszkę za bogato, gdyż przy odrobinie uporu z mojej strony mogłem niewielkim nakładem sił dokręcić do trzysetki. Ale nie miałem na to ciśnienia. Powinienem spokojnie zaplanować na początek dwieście z maleńkim haczykiem. Wyszło inaczej. Pogoda dopisała, wiatr wiał tak jak zakładałem wraz z pogodynką i cała jazda przyniosła mi mnóstwo frajdy.

Kolejne trasy już są naszkicowane i gdy przyjdzie na to czas, wówczas znowu spuszczę się ze smyczy.

Kolejne gminy zostały zaliczone, a Wielkopolska jest coraz bardziej przeze mnie zamalowana.

Nowe gminy do kolekcji:

Środa Wielkopolska, Miłosław, Kołaczkowo, Pyzdry, Lądek, Zagórów, Rzgów, Rychwał, Stare Miasto, Tuliszków, Władysławów, Brudzew, Przykona, Dąbie, Uniejów, Świnice Warckie, Grabów, Łęczyca m/w, Daszyna, Witonia





Naturalnie nie mogło zabraknąć OSP
















Kategoria 200 z plusem, Gminy, OSP, szosa



Komentarze
Trollking
| 20:59 niedziela, 6 maja 2018 | linkuj I to jest ten urok :)
lipciu71
| 20:45 niedziela, 6 maja 2018 | linkuj Każdy lubi co innego.
Trollking
| 19:59 niedziela, 6 maja 2018 | linkuj Tak mi przybywają, że w tym roku zaliczyłem zaledwie jedną stówę, być może jakieś zdobyłem, ale od kilku miesięcy nie chce mi się tego sprawdzić :)
lipciu71
| 19:51 niedziela, 6 maja 2018 | linkuj Godzina druga została wymuszona przez kolejowe połączenia powrotne. Nie do końca uśmiechało mi się wracać pięć godzin ani płacić znowu za bilet 120zł lub być w domu po 22:00 Swoją drogą w nocy jest zupełnie inny klimat i chyba mi się spodobał.

Może i nie lubisz zaliczać gmin, jednak cały czas w dziwny sposób one Tobie przybywają. Ja jeśli czegoś nie lubię , to tego po prostu nie robię, jeśli oczywiście nie muszę. Np. praca

Krowusia niestety uciekła, zanim zdołałem ją podrzucić na grilla :)

Dzięki
Trollking
| 19:31 niedziela, 6 maja 2018 | linkuj O, w końcu jest relacja :) I to całkiem fajna!

Druga w nocy... Ekhm... jest taka? :) A jest, pamiętam, że na studiach oznaczała ona środek imprezy :) Podziwiam w wydaniu rowerowym.

Dzięki za przypomnienie na fotach czemu nie lubię zbierać gmin :) Jednak jak jadę szosą to wolę... jechać :)

A autostopowiczka faktycznie powabna, myślę, że doceniłeś również jej walory okołokulinarne :)

Już gratulowałem, ale zrobię to raz jeszcze - brawo!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iataz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]