Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 44.50km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 21.89km/h
  • Sprzęt scott scale 80
  • Aktywność Jazda na rowerze

Klocek zaginiony w akcji

Poniedziałek, 13 czerwca 2016 · dodano: 14.06.2016 | Komentarze 4

Poniedziałek był moim wolnym dniem od pracy. Na dworze padało co chwilę, a mnie się nigdzie nie spieszyło. Po południu zacząłem jednak zerkać na pogodę aby w końcu coś jednak pokręcić. Około godz. 15:00 nastąpiło okienko pogodowe, więc szybciutko zarzuciłem na siebie ciuchy i zabrałem tknięty przeczuciem MTB. Plan jazdy zakładał zbadanie południowych części okolic w celu przyszłych rodzinnych wycieczek rowerowych z M.

Przez Komorniki jakoś się przedarłem i skręciłem koło hotelu Green. Gdy go minąłem, a przede mną rozpostarła się betonowa droga z płyt, zaczęło kropić. Nic mnie to nie zraziło i jechałem dalej, aż dotarłem do jakiegoś parku przyrodniczego czy czegoś podobnego. Nie zadałem sobie trudu przeczytania co to jest, bo na tym etapie już lało. Następne kilka kilometrów pokonałem lasem i wyjechałem koło Puszczykowa. Teraz miałem dwie opcje:

- jechać prosto do domu
- brnąć dalej skoro i tak już byłem cały mokry

Naturalnie wybrałem opcję na zgnojenie, zatem wjechałem do Puszczykowa, dojechałem do tamtejszej przystani rzecznej i rozpocząłem jazdę terenową wzdłuż Warty. Deszcz lał nieprzerwanie,a pod kołami mlaskało błoto. Z resztą po chwili błoto było już wszędzie, poza telefonem który chwilę wcześniej owinąłem w wyżebraną z apteki siateczkę foliową. W pewnym momencie zobaczyłem ludzi przy ognisku. Podszedłem, zapytałem czy mogę się ogrzać i otrzymałem zapewnienie kiwnięciem głowy, że tak. Pogadać nie pogadaliśmy gdyż okazali się być obcokrajowcami. Co oni tam robili? Pewnie nigdy nie dane mi będzie dowiedzieć.

Gdy rękawiczki zaczęły już parować ruszyłem w dalszą drogę. Tylni hamulec przestał działać, za to tarczka cały czas o coś tarła, a koło obracało się z wyraźnym oporem. Z bagniska wyjechałem na wysokości Łęczycy i zaraz potem byłem w Luboniu. Tam odwiedziłem Orlena i spłukałem rower, skupiając uwagę na hamulcach. Niestety koło nadal tarło, a gdy je zdjąłem celem diagnozy wówczas zobaczyłem (w zasadzie to właśnie nie zobaczyłem) klocek hamulcowy którego ewidentnie brakowało. Ups :(

Ostatni etap pokonywałem już bez błota na biku i bez dość istotnego elementu wyposażenia. Przód na szczęście jeszcze jakoś hamował. Możliwie najkrótszą drogą wracałem do domu. W tym stanie nie musiałem nawet omijać żadnych kałuż, było mi to kompletnie obojętne. Nawet odnosiłem wrażenie, że w bidonie od jakiegoś czasu mi przybywało płynu. Pić tego już niestety nie miałem odwagi ;-)

Po wejściu do domu zdjąłem tylko buty i w całym rynsztunku wmaszerowałem pod prysznic.

Czy było warto tak się zgnoić? OCZYWIŚCIE :)
Kategoria MTB



Komentarze
lipciu71
| 09:23 środa, 15 czerwca 2016 | linkuj Jurek - jakie mieli twarze to nie wiem, ale oni zapewne po powrocie do domu będą opowiadać o pewnym Błotniku Szuwarku którego spotkali.

Starsza - sęk w tym, że nie chciałem spotkać w Warcie Ewy. Kiedyś pożyczyłem od niej dychę i nadal nie mam z czego oddać ;-) Za to powrocie aby się rozgrzać wypiłem dwa zimne piwa hehe.

Tomasz - sam widzisz jak się poświęcam dla rodziny. Teraz będę eksplorował teren pod kątem komarów, szerszeni i innych pełzaków. Jak już kiedyś pojedziemy na tą idealnie dopracowaną wycieczkę, problem/radość wspólnych wypadów zniknie szybciej niż browar z chłodziarki :)
Trollking
| 19:32 wtorek, 14 czerwca 2016 | linkuj Patrząc na tytuł myślałem, że... ale na szczęście nie :) tematy post-gastryczne to nie to forum :)

Myślę, że jeśli zaproponujesz M. takie weekendowe wypady to odpadnie Ci ten przesympatyczny obowiązek :)

A w ogóle to im bardziej na południe od Poznania tym więcej rzeczy z roweru znika w tajemniczych okolicznościach. Ja już straciłem zębatkę i kawałek manetki, ale klocków jeszcze nie.
starszapani
| 19:20 wtorek, 14 czerwca 2016 | linkuj W zasadzie mogłeś już sobie spłynąć tą Wartą do domku. Byłoby szybciej a za zaoszczędzone na prysznicu złotówki mógłbyś kupić sobie piwo ;D
Jurek57
| 18:57 wtorek, 14 czerwca 2016 | linkuj Obcokrajowcy ? O śniadych twarzach ... ? Tak ... to jakiś tabor ! :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa slzem
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]