Info

Więcej o mnie.




Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2018, Październik1 - 2
- 2018, Wrzesień3 - 3
- 2018, Lipiec3 - 5
- 2018, Czerwiec13 - 4
- 2018, Maj14 - 3
- 2018, Kwiecień17 - 8
- 2018, Marzec10 - 5
- 2018, Luty1 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad5 - 0
- 2017, Październik11 - 6
- 2017, Wrzesień15 - 11
- 2017, Sierpień5 - 1
- 2017, Lipiec14 - 42
- 2017, Czerwiec14 - 55
- 2017, Maj14 - 25
- 2017, Kwiecień15 - 47
- 2017, Marzec15 - 98
- 2017, Luty11 - 45
- 2017, Styczeń7 - 41
- 2016, Grudzień17 - 99
- 2016, Listopad12 - 70
- 2016, Październik13 - 57
- 2016, Wrzesień16 - 77
- 2016, Sierpień11 - 26
- 2016, Lipiec17 - 166
- 2016, Czerwiec15 - 103
- 2016, Maj14 - 94
- 2016, Kwiecień21 - 172
- 2016, Marzec11 - 81
- 2016, Luty12 - 80
- 2016, Styczeń3 - 40
- 2015, Grudzień14 - 85
- 2015, Listopad12 - 76
- 2015, Październik19 - 89
- 2015, Wrzesień21 - 122
- 2015, Sierpień4 - 15
- 2015, Lipiec21 - 63
- 2015, Czerwiec15 - 50
- 2015, Maj22 - 100
- 2015, Kwiecień14 - 106
- 2015, Marzec14 - 97
- 2015, Luty12 - 77
- 2015, Styczeń10 - 33
- 2014, Grudzień3 - 7
- DST 62.75km
- Czas 02:08
- VAVG 29.41km/h
- Sprzęt scott speedster 30
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowy mix sprzętowy
Czwartek, 19 maja 2016 · dodano: 20.05.2016 | Komentarze 3
Szczęście pełne mnie spotkało. Nie dosyć, że trzeci dzień z rzędu mogłem się wybrać na rower, to jeszcze wiało w sposób akceptowalny. Nie mogłem takiej okazji zmarnować i ruszyłem testować inną pętlę.Ty razem przez Skórzewo, Dąbrowę i Zakrzewo. W Konstantynowie jakaś gwiazda ze spalonego teatru nie wytrzymała ciśnienia i postanowiła klaksonem poinformować mnie, iż nie poruszam się ścieżką rowerową. Co za odwaga, co za charyzma :)
Durna jakaś? Czy ona naprawdę myślała, że jestem ślepy i tego nie wiem?
Następnie przez moment się zawahałem, bo coś mi w głowie świtało, że popełnić mogę na chwilkę jakiś błąd. Świtania szczelnie przykryłem kaskiem i dziarsko ruszyłem naprzód. Co prawda głosu z głowy już nie słyszałem, ale za to pojawiły mi się przed oczami betonowe płyty.
No tak, Lusowo. Na śmierć o nim zapomniałem i o tej piekielnej ulicy.
Dokładnie 2km trzęsawki sobie zafundowałem. Mrówki w rękach miałem zebrane chyba z całej planety. Ale przedarłem się tą drogą z uporem maniaka, aby po chwili wjechać do Tarnowa Podgórnego. Teraz na cel obrałem Rokietnicę ale zanim tam dotarłem, (a w zasadzie i tak do niej nie dojechałem) skręciłem w kusząco wyglądającą asfaltową odnogę. Niestety po kilometrze kończyła się tak:

Ale za to przede mną pojawiło Mrowino :) które nie mając w sobie nic ciekawego, dziwnym trafem ciągnie mnie do siebie niczym magnes. A skoro już tam zajechałem, to obudziłem kumpla, powiedziałem dzień dobry i pojechałem dalej aby za moment znów zaliczyć Tarnowo Podgórne.
Nie chcąc wracać zbyt wiele po własnym śladzie, lekko popychany przez wiatr przemknąłem Dąbrowskiego i przez Baranowo wpadłem do Przeźmierowa. W nim ryk silników oznajmił mi, że na Torze Poznań coś się porusza i to całkiem szybko. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności zobaczenia co tak hałasuje. Gdy już byłem na mostku nad torem zobaczyłem, że to motocykliści zarzynają swoje maszyny.

Było szybko, było głośno i było na co popatrzeć.
Niestety z darmowego oglądania wygonił mnie czas, a dokładniej godzina o której musiałem być w domu, gdyż przychodził monter podłączać kablówkę, a w niej ponad 15 kanałów sportowych.
I tylko jeden telewizor w domu. Oj będą walki z M, oj będzie się działo ;-)
Ponownie zaliczając Skórzewo wjechałem do Plewisk i głodny jak wilk zameldowałem się w domu.
Normalnie na tym powinienem zakończyć sportową część dnia. Tym razem jednak było trochę inaczej, gdyż po południu otrzymałem długo wyczekiwaną wiadomość, że auto w końcu może o własnych siłach opuścić warsztat blacharski. Zatem tym razem zabrałem MTB i ruszyłem pokonać calutkie miasto i cztery wsie.
W tak ciepły dzień jazda przez Poznań przypominała majówkę. Setki rowerzystów, miliony pieszych. 15km w tak ekstremalnych warunkach mnie wycieńczyło do tego stopnia, że musiałem na chwilę stanąć.
I co za przypadek. Dziwnym trafem okazało się, że stoję dokładnie koło zaprzyjaźnionej budki z kebabami.
Dlaczego zaprzyjaźnionej? Bo oni nigdy mnie nie pytają dlaczego tyle jem, a ja nigdy nie pytam ich dlaczego zawsze mają otwarte gdy do nich podjeżdżam ;-)
Pełen żołądek znacząco podnosi uroki krajobrazu, więc dalsza jazda sprawiła, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Resztki sosu ziołowego również :)
Mijając Koziegłowy i Czerwonak dotarłem do Miękowa gdzie czekało na mnie gotowe do odbioru moje autko, przez wielu na tym forum nazywane blochosmrodem ;-)
Tym oto magicznym sposobem przez przypadek wpadło dodatkowo 25km razem tworząc dzienny przebieg 88km
Kategoria szosa