Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 201.60km
  • Czas 07:10
  • VAVG 28.13km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Poznań - Bydgoszcz - Toruń

Wtorek, 5 kwietnia 2016 · dodano: 06.04.2016 | Komentarze 23

Skoro wczorajsze kręcenie odbyło się pod hasłem „Oszczędzaj nogi, bo masz tylko dwie”, to dzisiejsza jazda miała się odbyć zgodnie z twierdzeniem „Zajedź nogi, skoro masz aż dwie” :)



                                                               Poranny widok z okna

Pogoda nareszcie zaczęła przypominać ideał. Plan dalszej jazdy zrodził się w tygodniu i po małych roszadach z dniem wolnym, uzgodnieniu szczegółów z Tomaszem współtowarzyszem wyjazdu i ustaleniu kierunku jazdy, który ze względu na zmienny wiatr pozostawał do samego końca nieznany, został ostatecznie ukierunkowany na Toruń z zaliczeniem Bydgoszczy.




Co dziwne, mimo wczesnej godziny obudziłem się kilka minut przed czasem. Na śniadanie zjadłem mistrzowską porcję pierogów z mięsem (lubię delikatne śniadanka hehe), których sporo zostało z wczorajszej nadprodukcji, wypiłem obowiązkową kawę i w zasadzie byłem gotowy do drogi, gdyż wszystko miałem uszykowane dnia poprzedniego. Korki odbębniłem, a dalej puściłem się Wartostradą oglądając Katedrę o poranku. Punkt zborny ustalony był na Lotos Śródka i tam też zawitałem kilka minut przed czasem. Te kilka minut oczekiwania pozwoliły mi się zorientować że:

- nie włączyłem Stravy

- zgubiłem papierowe ksero map z wytyczoną trasą do granic Wielkopolski ( bo tyle tylko miałem materiału do wytyczenia w tym kierunku)

- licznik rowerowy już „zjadł” 33% z tego krótkiego dystansu. Dziwne

Tomasz przyjechał punktualnie i po przywitaniu oraz pamiątkowym zdjęciu ruszyliśmy w zaplanowaną trasę. Ponownie została zaliczona droga w korkach do Koziegłów. Później było już tylko lepiej, a za Czerwonakiem zwykły codzienny ruch. Gdzieś za Murowaną Gośliną Tomasz wypatrzył małe kameralne jeziorko, a zrobienie fotki uzasadniło krótką przerwę.







Następnym punktem programu były Skoki, w których delikatnie się zakręciliśmy, aby po chwili znaleźć się w tym samym miejscu i na właściwej drodze. Od tego momentu jechaliśmy śladem gps. Początkowo droga była kiepskiej jakości, na szczęście później nastąpiła poprawa. W międzyczasie zrobiło się na tyle ciepło, że został zarządzony krótki postój na zrzucenie zbędnych ciuchów. Nieopatrznie miejsce zostało wybrane przy młodych byczkach.

Dlaczego nieopatrznie? – bo gdy jeden z nich rozpoznał w mojej osobie przodującego w regionie mięsożercę, chyba mu się to nie spodobało, a w jego oczach zobaczyłem żądzę odwetu :)

Czy ten byczek z byka spadł, skoro myślał, że się będę z nim bił?

Bo mu zjadłem pół rodziny?

I to by miał być powód :)?

A propos. Braciszek był ostatnio lekko żylasty jako roladka ;-)

Nawiasem mówiąc, spokojnie mógłbym stanąć z nim w szranki, ale komu w drogę temu czas i z tą oto wymówką oddaliliśmy się od napastnika, a ja zachowałem niesplamioną dumę walecznego wojownika hehe.

                                                           Ten z prawej miał do mnie jakieś "ale"


Kawałek dalej w Kłodzinie stał przy drodze, chyba już nie nowy wóz strażacki. No może był tylko trochę używany ;-)




Ale to co nas spotkało po kilku kilometrach, nie puściliby w wiadomościach przed 23:00 z powodu nadmiaru wrażeń i wyrażeń. Dramat, mordęga, zgrzyt szprych, przekleństwa, szukanie winnych czyli DROGA BRUKOWA O DŁUGOŚCI 2-3KM. Tak, to ja tak wytyczyłem trasę. Zaraz zapewne będą się mnożyć pytania dlaczego tędy. A zatem uprzedzam. Droga tak została poprowadzona bo:

- gminy w Wielkopolsce same się nie zaliczą

- wytyczając trasę nie wiedziałem o istnieniu tej drogi o takiej nawierzchni

Jasne? – no mam nadzieję, że się rozgrzeszyłem :)

Trzęsawki jednak nie zamierzałem dostać, więc spokojnie, poboczem, po trawce przejechałem to cholerstwo. Tomasz zgrzytał potem zębami, bo mu to średnią zepsuło hehe.


                                                               Czy naprawdę trzeba tu cokolwiek pisać?

Większą miejscowością na naszym szlaku był teraz Żnin. Wytropiliśmy w nim spożywczaka do którego wszedłem z zamiarem uzupełnienia płynów, a wyszedłem dodatkowo z drożdżówką. No nie całkiem z całą, bo była tak perfekcyjna, że jeszcze przed kasą miałem już jej tylko połowę. Niestety kasjerka nie dała się na to nabrać i skasowała za całą. Co za czasy, wszystko człowiekowi policzą hehe. Tomasz jak zobaczył ten łakoć, zaraz pobiegł i też sobie kupił.

Gdyby w Poznaniu były takie wypieki, to ja bym się toczył a nie chodził z obżarstwa!!!

Za Żninem był niestety spory ruch na drodze. Aby nie jechać drogą ekspresową zmuszeni byliśmy wjechać do Szubina. Następnie luksusową drogą zbliżaliśmy się do Bydgoszczy, ale zanim to nastąpiło, wyhamowało nas skutecznie w Białych Błotach, gdyż najprostsza trasa miała w sobie znamiona zakazu poruszania się rowerami. Spytałem człowieka pracującego na słupie o drogę i kierunek dla nas oczywisty wybił nam z głowy jako z góry skazany na oddalanie się od zamierzonego punktu pośredniego naszej trasy. Z kolei kolejna zapytana o drogę osoba dość jasno i precyzyjnie wyjaśniła jak dotrzeć boczną droga do Bydgoszczy. Niestety zawirowania w kosmosie i luźny układ plam na słońcu spowodowały, że zanim znaleźliśmy właściwy azymut, to dwukrotnie znaleźliśmy się w czarnej d...... po prostu zabłądziliśmy. Trzeci wybór drogi był trafiony w dziesiątkę. Za to, aby nigdy nie znaleźć się na takim leśnym dukcie z rowerem szosowym, dałbym o wiele więcej niż dziesiątkę. Piach po osie, piach po kolana. Momentami miałem wrażenie, że to właśnie tutaj kręcono większość scen „W pustyni i w puszczy”. Osobiście wybrałem wariant „B” pokonywania tej drogi mianowicie poruszałem się skrajem lasu prowadząc rower. Chyba była to jedyna rozsądna opcja. Gdy dotarliśmy do asfaltu, znowu zaistniał dylemat: którędy dalej?

Z opresji wybawił nas taksówkarz, którego zatrzymałem i dokładnie wytłumaczył jak dalej. Teraz już bez przeszkód wjechaliśmy do miasta. Od tego momentu przestał mi działać licznik rowerowy i mimo prób uruchomienia nie chciał zaskoczyć. Pech :(

Bydgoszcz. Miasto jak miasto, niczym mnie nie oczarowało i niczym nie przeraziło. Ok, wyjątek stanowił most przez który wyjeżdżaliśmy na Toruń. Zanim jednak tam wyjechaliśmy, kupiłem dla nas napoje.

Cholerną zaletą jest - nie jadąc samemu, spokój podczas jakichkolwiek zakupów o swój rower, bo zawsze wiadomo, że ktoś ma na niego oko.

Potem tradycyjnie trochę pobłądziliśmy, aby ostatecznie skierować się do Torunia inną drogą niż zaplanowałem. Miało to swoje dobre strony, bo droga okazała się w miarę komfortowa z szerokim poboczem i oczywiście przejechałem wspomnianym mostem. Niestety nie było jak się na nim zatrzymać i zrobić fotki. Szkoda.

W połowie drogi jakość asfaltu znacznie uległa pogorszeniu. Momentami na łatach i nierównościach wpadałem wraz z rowerem w dziwne wibracje. I po jednych z takich wstrząsów Tomasz coś zaczął za mną krzyczeć. Zatrzymałem się i w prezencie dostałem od niego mój własny licznik. Musiałem poluzować cholerstwo w czasie prób uruchomienia i niedokładnie zakliknąłem.

Dzięki Tomek!!!

I nareszcie Toruń. Zrobiłem zdjęcie roweru przy tablicy i pognaliśmy dalej, gdyż była spora szansa, że zdążymy na pociąg powrotny o 16-tej z hakiem. Cały odcinek z Bydgoszczy zmagaliśmy się z wiatrem wiejącym centralnie z przeciwka. Masakra!!!



                                                                                           Prawie meta


Zdążymy. Tomasz dokręcał brakujące kilometry do 200, a ja w tym czasie kupowałem bilety. Do pociągu wsiedliśmy 5 minut przed odjazdem. Niestety nie było już czasu, aby cokolwiek kupić do jedzenia lub picia, więc wyruszyliśmy co prawda planowo, ale o suchym pysku i pustych brzuchach.

Nawiasem mówią bardzo lubię jazdę pociągami, zapewne przez to, że rzadko mam na to okazję, ale to czym nam przyszło podróżować przeszło moje najgorsze koszmary. Na moje oko nasz skład powinien już być złomowany w dniu mojego przyjścia na świat, ale ten egzemplarz wbrew prawom natury jakoś przetrwał, miał się dobrze i chyba jeszcze pojeździ jakieś..... kilkadziesiąt lat :)



                                                Ogary poszły spać. Nie jednak nie spały tak trzęsło ;-)


Kilka stacji po tym jak ruszyliśmy dosiadł się do nas gość, który jak wyszło z rozmowy miał kiedyś do czynienia z rowerami. A skoro tak to nie omieszkałem zapytać, czy nie ma czasami odsprzedać piwa. Miał tylko jedno dla siebie. Co za pech :(

Kilka stacji dalej dosiadło się kolejne towarzystwo. Znowu zarzuciłem wędkę, zapytałem i.... o błogosławiony towarzyszu podróży, niech twoje imię będzie wielbione w pieśniach ludowych. Miał i odsprzedał, niestety tylko jedno. Ale to "niestety" dotyczyło tylko Tomasza, który z resztą nie chciał.

Jak można nie chcieć? Ale to już niech rozsądzają światlejsze od mojego umysły.

Piwo było jakie było, ale smakowało wybornie. Niczym ambrozja!!! Niestety miało jeden poważny mankament. Strasznie szybko się skończyło :(


Wagonu medali to piwo na targach konsumenckich może nie zdobyło ale smakowało wybornie


Gadając z Tomaszem o wszystkim nagle go oświeciło, że jedziemy przez Poznań Wschód i mogę wysiąść wcześniej.

Chyba miał mnie dość i znalazł sposób na wcześniejsze pozbycie się mnie hehe.

Za Pobiedziskami zacząłem zbierać powoli manele i gdy zajechaliśmy na wspominaną stację, pożegnaliśmy się i wysiadłem. Stąd miałem jeszcze 5 km do domu, co pozwoliło mi osiągnąć ostateczny dystans dnia 201 km. Pięknie.

W oczach miałem dwa pragnienia. Jeść i pić!!!

Kiedyś wykreśliłem tę trasę aby była jak by co. I się przydała. Obliczenia lekko chybiły jeśli chodzi o dystans, bo pierwotnie zakładane było na taką rundę 170 km, ale miejsce spotkania plus jakieś objazdy zgotowały miłą niespodziankę w postaci „dwusety”. Płakać nie ma nad czym ;-)

Dodatkowo droga została tak wytyczona, aby złapać trzy gminy Wielkopolski w tamtym rejonie, a reszta to wartość dodana.

W sumie wpadło 10 gmin: Mieścisko, Kłecko, Mieleszyn, Janowiec Wielkopolski, Szubin, Białe Błota, Bydgoszcz, Dąbrowa Chełmińska, Zławieś Wielka, Toruń.

Tomasz bardzo dziękuję za wspólny wypad i towarzystwo. Mam nadzieję, że wspólnie jeszcze coś dalszego wykręcimy.





Kategoria Gminy, szosa, 200 z plusem, OSP



Komentarze
lipciu71
| 19:24 niedziela, 10 kwietnia 2016 | linkuj rmk dam znać.
rmk
| 06:49 sobota, 9 kwietnia 2016 | linkuj Z zasady też mam wolne tylko w weekendy. Ale jak wiadomo od każdej zasady też są odstępstwa ;) Jak będziecie gdzieś dalej się wybierać to dajcie znać na priv, a nóż się uda :)
Trollking
| 21:21 piątek, 8 kwietnia 2016 | linkuj Z tym poniedziałkowym krojeniem to jak u mnie nawet krawcowa jeszcze materiałów nie wyjęła, bo grafik mam płynny niczym zawartość krwi pana spod monopolowego w Mosinie. A poza tym - nawet jakby co to Szczecinek pewnie by odpadł z powodów wiatru - znów XX km jechać na północ pod wiatr - podziękuję :)
lipciu71
| 21:07 piątek, 8 kwietnia 2016 | linkuj starsza ale w ten sposób nie zaliczę gmin o które mi chodzi :(

W Bornym i Kłominie byłem. Fajnie tam jest. Z tego drugiego już podobno wiele nie zostało, wyburzają od kilku lat sukcesywnie :(
starszapani
| 19:56 piątek, 8 kwietnia 2016 | linkuj Jak do Szczecinka to tylko przez Nadarzyce, Kłomino (miasto widmo) i Borne Sulinowo (w razie czego służę radą odnośnie asfaltów). Dajecie Panowie :)
lipciu71
| 19:43 piątek, 8 kwietnia 2016 | linkuj Trzeba było napisać, że się piszesz na wspólną jazdę w dzień powszedni. Z zasady wszyscy mają wolne tylko weekendy :(

Inna sprawa,że planowany był Szczecinek ale wiatry się zmieniły w ostatniej chwili i wieczorem przed wyjazdem padło na Toruń.

Być może na poniedziałek coś się kroi jak by co.
rmk
| 09:43 piątek, 8 kwietnia 2016 | linkuj Trzeba było endomondo nie wyłączać w pociągu, wtedy byście mieli średnią ;)
Pisałeś kiedyś o tym, żeby pojechać do Torunia przez Bydgoszcz, trzeba było dać znać że pomysł przechodzi w fazę realizacji! Postarałbym się dotrzymać Wam koła :)
lipciu71
| 19:06 czwartek, 7 kwietnia 2016 | linkuj Parcie na szkło to ja mam duże, szczególnie po takiej jeździe. Browar na Szwajcarskiej wysycha do zera :)
Jurek57
| 18:55 czwartek, 7 kwietnia 2016 | linkuj Dziękuję za (ego-centryczną) odpowiedź ! :-)
To "z niczego" to raczej brak nadymania się / z parciem na szkło / ranking... Tak trzymać !!! :-)
lipciu71
| 18:03 czwartek, 7 kwietnia 2016 | linkuj Jurek łóżko mam bokiem do wschodu, więc tylko troszkę i raczej rzadko się spóźniam

Po czym poznaliśmy że to byczki? - po konkurencyjnej wielkości... ego ;-)!!!

I tak z niczego to się nasz wyjazd nie wziął. Powstał z pasji kręcenia kilometrów!!!
Jurek57
| 15:30 czwartek, 7 kwietnia 2016 | linkuj Bardzo ładnie ! Lubię takie trasy "z niczego" !!!

Chciałem zrecenzować chociaż fotografie (wszystkie) ale poprzestanę na pierwszej.
Podobno jak człowiek ma ustawione łóżko nogami na wschód to nigdy się nie spóźnia ... !
I tę z rogacizną czyli przeżuwaczami parzysto-kopytnymi .
Po czym poznaliście że to byczki inaczej bukaty ? :-)
lipciu71
| 21:24 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Naszej czy Smoleńska?
starszapani
| 21:23 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Nie kupuję szmelcu :P
Trollking
| 21:19 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Tak! Fota jak przed odlotem do Smoleńska musi być wiele warta. Kasa godna, wchodzę! :)
Trollking
| 21:18 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj No ale pytał dokąd jedziemy. Przerażenie w oczach może go trochę tłumaczyć.

Bo że modele coś nie ten teges to nie biorę pod uwagę :)
lipciu71
| 21:16 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Tomasz jestem za tym aby starszej sprzedać to zdjęcie za milion $. Wchodzisz w to?
lipciu71
| 21:14 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Fakt, fota ze startu to katastrofa. Ledwie sam siebie na niej rozpoznałem, ale po głębszej analizie z M. doszliśmy do wniosku, że to jednak kosz na śmieci. W sumie nie ma tak wielkiej różnicy :) Fotograf (obcy ósmy napotkany nieznajomy) jak później napisali w Fakcie miał 8 promili. Prawdziwy szczęściarz :)
starszapani
| 21:12 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Dziękuję, usatysfakcjonowanam ;)
Trollking
| 21:06 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Ja tylko dodam, że pewnie ad. 1. to chodziło o fotę na starcie. Nie ma jej i nie będzie. Po analizie zawartości solidarnie zostało stwierdzone, że nie wyszło korzystnie. Fotograf zawiódł i tego się trzymajmy :)

Co do reszty - cieszę się, że nie musiałem odpowiadać na to 1 z 10, ale popieram przedmówcę :)
lipciu71
| 21:02 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj A więc biorę się za odpowiedzi w ankiecie :)

ad.1 Brak bo Tomasz się nie zatrzymał przy znaku Toruń, był szybszy niż strzała!
ad.2 Powiedz to żonom mężów ze Skoków. Zawsze i wszędzie da się skoczyć w bok!!!
ad.3 Ja nie marudzę i nie pytam. Taka samcza zasada :)
ad.4 Działał licznik zapasowy w..... głowie = dystans zaliczony
ad.5 Jeden duży minus można podzielić na dwa mniejsze. Dwa minusy dają plus. Dziękuję :)
ad.6 Jak Koper chce ze mną fotkę to niech tyłek ruszy do Poznania ;-)
ad.7 Mikuś potrafił wstrzymać Słońce ruszyć Ziemię ale Złomka PKP nie potrafił powstrzymać od planowego odjazdu. Cienias ;-)
ad.8 Takie rzeczy to się załatwiało już w żłobku, na pstryknięcie smoczkiem hehe.
ad.9 To nie była niedola. Ponad to to ON mnie puścił. Ja stałem, ON odjechał = opuścił mnie
ad.10 I bardzo się cieszę, bo już mnie paluchy bolą od tłumaczenia nas ;-)

Czapki to spadają jak Wy jedziecie. My tylko starliśmy kurz z opon.

Dzięki i ukłony
starszapani
| 19:57 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Po 1. Gdzie ta pamiątkowa fota? Mniemam, że nie została upubliczniona ze względu na nietęgie miny jadących ;)
Po 2. W Skokach nie da rady skoczyć w bok ;) (ciapy ;))
Po 3. Trzeba było pytać zawczasu jak jechać do B. a nie później marudzić na bruki, spadające średnie, i inne takie ;)
Po 4. Licznik przestał działać = dystans niezaliczony :P
Po 5. Duży minus za niezaliczenie 3. Gracji nad Brdą :P
Po 6. Żadnej fotki z Mikusiem w Toruniu (niewybaczalne :P)
Po 7. Kolejny minus za olanie okienka anabolicznego (brak węgli i białka w drodze powrotnej)
Po 8. Plus za zaradność (kupno Kuflowego). O odpowiednie nawodnienie trzeba dbać :D
Po 9. Minus za opuszczenie towarzysza niedoli. Nie wypadało Panie, nie wypadało :P
Po 10. Nie mam więcej uwag ;)

Reasumując: daliście czadu Panowie :) Kaski i inne przyodziewki z głów i reszty części ciała :D
lipciu71
| 19:33 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Ja na szczęście niektórych zasad wyzbyłem się bez większego żalu :)

Piwo zawsze jest boskie, dwa piwa są boższe, trzy boższejsze, cztery najboższejsze, skrzynka.... to już będzie raczej szczęśliwa hurtownia ;-)
Trollking
| 19:16 środa, 6 kwietnia 2016 | linkuj Czyta się to jakbym tam był i tak samo widział. Dziwne :)

Zdanie odmienne wniósłbym jedynie w tematach:

- byczek patrzył równie zawzięcie i na mnie. Za to, że z kolei ja mu zjadam codziennie żarcie?

- zgrzytanie zębami na 2-3 kilosach rzezi brukowej było silniejsze ode mnie. W sumie to od wczoraj owe zęby mnie bolą. Czyżby? :)

- piwo. Nie że nie chciał. Bardziej: pragnął, pożądał, błagał. Ale z zasady nie piję mając w perspektywie choć milimetr na rowerze. Za to nadrobiłem później... Jezu, boskie było... :)

- Poznań Wschód naprawdę napatoczył się przypadkiem. To nie ja wytyczam stacje w PKP :)

Raz jeszcze dzięki, tym razem online. Było godnie. Pewnie, że się jeszcze pokręci!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa samii
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]