Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lipciu71 z miasteczka Poznań i okolice. Mam przejechane 33628.42 kilometrów w tym 1743.21 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.33 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Follow me on Strava

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lipciu71.bikestats.pl
  • DST 116.79km
  • Czas 03:25
  • VAVG 34.18km/h
  • VMAX 54.54km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt scott speedster 30
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań Bike Challenge - moim okiem

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 14.09.2015 | Komentarze 16

Dzień 13.09.2015 był dla mnie szczególny ze względu na mój pierwszy start w jakimkolwiek wyścigu. Na ten dzień był zaplanowany Poznań Bike Chellange.

Pobudka rano jeszcze przed budzikiem. Ugotowałem sobie makaron, dołożyłem do niego tajny składnik dopingowy w postaci sosu bolońskiego ;-), wszamałem wszystko do ostatniej rurki i zapiłem przepyszną kawą. Gdy już nadszedł czas, ubrałem się, poupychałem w kieszeniach wszystko to co niezbędne ( to co zbędne też) i wyjechałem z domu w stronę Malty na której znajdował się start. Za pierwszym zakrętem spotkałem sąsiada z bloku obok który również tam jechał. Razem, spokojną nogą dojechaliśmy na miejsce. Jako, że było jeszcze trochę czasu, pokręciliśmy się po Targu śniadaniowym, pooglądaliśmy atrakcje przygotowane przez organizatora i zanim się spostrzegłem, miałem do startu zostało tylko 25 minut. Wszędzie dookoła wyczuwalna była nerwówka przedstartowa. Skierowałem się na czuja poszukać sektora. Jeszcze na dojeździe do niego usłyszałem za sobą głośne:

Kurwa, nie wierzę. Mam laczka!!! – pierwszy pechowiec i to zanim jeszcze wystartował.

Ustawiłem się w sektorze „A” na końcu i w zasadzie byłem prawie ostatni aż do startu (120km). Kara za łażenie, zamiast zająć sobie lepszą pozycję. Według zadeklarowanej średniej prędkości powinienem być w sektorze „B”, ale widocznie organizator miał inne plany i wstawił mnie gdzie wstawił. Nie do końca byłem z tego faktu zadowolony, bo wiedziałem, że harty pójdą ostro do przodu i nie będę w stanie się za nimi utrzymać. Po minutach oczekiwania wystartowaliśmy punktualnie o 12.00 I tak jak przypuszczałem. Ci za którymi siłą rzeczy byłem, lekko odpuścili na samym początku i wyścig rozpocząłem z dużą stratą.

Pierwsza prosta na Baraniaka i oczom własnym nie wierzyłem. Prędkość dobijała do 50km/h. Pierwszy zakręt w Zamenhofa i próbowałem doskakiwać po kolejnych zawodnikach do przodu. Na przejeździe przez tory przy Strzeleckiej tradycyjnie pełno leżących wszędzie bidonów które powypadały kolarzom. Na tym etapie jechaliśmy w kilka osób. Przez miasto jakoś jeszcze szło. Po wyjeździe z miasto w stronę Gniezna próbowałem szarpnąć towarzystwo aby dogonić większą grupę która była jeszcze całkiem widoczna przed nami. Szanse na to były realne. Przez jakiś czas trójka z nas pracowała na zmianach, reszta się obijała. Potem jeszcze sam podjąłem próbę ale po chwili już wiedziałem, że samotnie niczego tu nie wskóram. Odpuściłem, poczekałem aż reszta do mnie dojdzie. A gdy już wtopiłem się w grupę tempo zauważalnie spadło. Inna rzecz, że w tym czasie wiatr na otwartej przestrzeni masakrował nas okrutnie. Nie było jak się przed nim chować bo zdawało się, że wieje z każdej strony. Po pewnym czasie doszły nas harty z sektora „B”. zabrałem się z nimi i od tego momentu tempo zauważalnie wzrosło. Poznałem jadącego koło mnie prezesa Zgrupki Luboń (pozdrawiam) i zamieniliśmy kilka słów. Nagle pojawił się przed nami pierwszy punkt z napojami. Jak dla mnie pojawił się zbyt nagle. Na tyle nagle, że tylko ledwie zdążyłem go zauważyć. O sięgnięciu po cokolwiek nawet nie było mowy. Inna sprawa, że nie miałem takiej potrzeby. Zabrałem ze sobą do picia 3x 0.7 rozcieńczone Oshee. Po kilku kilometrach nastąpił nawrót z pomiarem czasu i od tego momentu przez kilka kilometrów wiało porządnie w plecy. Naturalnie poszedł też zaraz „ogień”. Prędkość na tym odcinku oscylowała w granicach 47km/h Grupa zaczęła się rwać i szarpać. Niestety w momencie kiedy czołówka mojej grupy zaczęła przyspieszać byłem w tym momencie na końcu po zejściu ze zmiany. Na dojście przy biernym udziale reszty nie było już szans.

Potem wraz z tym jak zmienialiśmy kierunek jazdy, wiatr wiał czasami z boku, czasem w plecy, ale też prosto w pysk. Na 70-tym kilometrze właśnie gdy dawaliśmy ostro pod wiatr i w dodatku pod długie wzniesienie ktoś wpadł na pomysł aby zamiast jechać w nieładzie, ustawić się dwójkami i dawać zmiany co 300m. zdawało to egzamin przez 3.5km, do momentu aż tylko trzy pary pracowały, a reszta tylko się wiozła. Jakoś dobiliśmy na 80-ty kilometr przed Wronczynem, czyli drugi punkt z napojami. Udało mi się za pierwszym podejściem chwycić butelkę z wodą, pociągnąłem duży łyk, spłukałem słodki smak iso i wrzuciłem resztę do koszyczka. Chwilę potem poszedł w ruch drugi żel i gdy chciałem go popić miękka butelka z wodą wysmyknęła mi się z ręki i wylądowała na asfalcie. Musiałem niestety popić iso, a to już mi było stanowczo za słodko. Na szczęście zaczęło nam wiać znowu w plecy. Ale żeby nie było za dobrze to wjechaliśmy na kilku kilometrowy odcinek drogi gdzie asfalt przypominał Drezno w dzień po zakończeniu nalotów dywanowych w czasie Drugiej Wojny Światowej. Bałem się o koła aby tylko wytrzymały. Normalnie na takim odcinku zwalniam z obawy na sprzęt do 20km/h, tutaj wszyscy jechali grubo powyżej 40km/h, w końcu to nie majówka. Gdzieś za Tucznem był jakiś tajemniczy punkt w którym ktoś rozdawał colę w puszkach. Zorientowałem się w tym jak już go minęliśmy . Ktoś przede mną miał szczęście i chwycił puszkę. Mi pozostało tylko patrzeć jak wypija, a potem wyrzuca puste opakowanie. W tym momencie mógłbym zabić za taki zimny napój. Tym bardziej, że mi pozostało tylko 0.5 iso, a dodatkowo zaparkowała w nim jakaś mucha. W życiu nie dojdę jak się tam znalazła. W każdym razie miałem w tym temacie tylko dwa wyjścia:

- wyrzucić resztę i dojechać o suchym pysku

- zignorować muchę w napoju

Wybrałem drugą opcję ;-). Nawet nie wiem kiedy zmieniła swoje lokum z butelki na mój żołądek hehe. W końcu wjechaliśmy do Poznania. Niestety pozostała jeszcze do pokonania Warszawska pod silny wiatr. Dalej przez Browarną wyjechaliśmy na Majakowskiego. Ten kto miał jeszcze siły czaił się za innymi na finisz. Ja tych sił już nie miałem ale i tak się przyczaiłem. Stanąć na pedałach nie mogłem ze względu na łapiące skurcze, które zaczęły mi dawać znać od osiemdziesiątego kilometra. Na ostatnich 300m sięgnąłem do resztek sił, dałem w pedał i udało się wjechać na metę jako pierwszy z naszej kilkuosobowej grupki. Za metą zdążyłem zobaczyć Monikę robiącą fotki, a chwilę potem zawisł mi na szyi medal za ukończony dystans.

Strefa finischera miała do zaproponowania owoce, burgery, wodę, piwo i napój energetyczny. Ja wziąłem burgera który smakował jak zmielona buda Reksia w dodatku z gwoździami i piwo które nie dało rady zmyć smaku niby posiłku. Razem z M. trochę poczekaliśmy na losowanie skody. Auta nie wygraliśmy więc zebraliśmy się do domu. Po drodze przedzierając się wśród zakorkowanych ulic usłyszałem w pewnym momencie:

- kurwa, to wszystko przez was!!!!!!!!!!!

Rozumiem że miał na myśli nas kolarzy. Ale dlaczego pretensje miał do mnie, a nie do organizatora?

Podsumowując. Z imprezy jestem zadowolony. Niedociągnięcia były ale jak dla mnie mało istotne. Inni mieli mniej szczęścia, szczególnie ci którzy jadąc na 120km na dalszych miejscach, podobno w drugim punkcie nie czekała na nich nawet kropla wody.
Jeśli chodzi o mój wynik, to tak do końca nie jestem zadowolony. Pozostał pewien niedosyt. Następnym razem postaram się zrobić coś aby wypaść lepiej. Średnia by była pewnie lepsza gdyby nie wiatr morderca który mnie miał dla nas serca.
Gwoździem wyścigu był dla mnie chłopaczek w jakiejś wiosce, który kręcił syreną strażacką gdy przejeżdżali właśnie kolarze. Aż mi się morda na to roześmiała. Szacun dla niego i jeśli go kiedykolwiek spotkam to ma u mnie największą czekoladę jaka będzie w sklepie.

Przedstartowe założenia zrealizowałem, czyli:

1. nie mieć awarii

2. nie mieć upadku

3. znaleźć się w pierwszej ćwiartce startujących na 120km

Wszyscy kibice stojący na trasie bardzo pozytywnie nastawieni. Dało się odczuć, że człowiek bierze udział w dużej imprezie.

Aby statystyk stało się zadość to zająłem miejsce:

- open 322/1738
- kategoria wiekowa 41/141



                                                           To mi pozostało plus wspomnienia ;-)






                                                             Ten w żółtym kasku to ja hehe





                                                                                   Radocha jest ;-)




Komentarze
Trollking
| 19:59 środa, 16 września 2015 | linkuj Ja widziałem tylko końcówkę. I zanim się zorientowałem. że to o PBC było za późno na wypatrywanie. Ale Remik ma pewnie rację :)
lipciu71
| 19:57 środa, 16 września 2015 | linkuj Jeśli chodzi o ten filmik to ja siebie nie zarejestrowałem. Ale jeśli jest inaczej to milusio, a będzie jeszcze fajniej jak sam siebie zobaczę
rmk
| 19:54 środa, 16 września 2015 | linkuj Widziałem Cię dzisiaj w telewizji :))) W TVP Sport był reportaż z tego spędu ( ;) ) i na sto procent widziałem Ciebie w peletoniku :))
Gwiazda :)
lipciu71
| 21:44 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Tomasz - nie ma świadków, nie ma pewności. A wojnę to pewnie też przez nią przegrał.

Mnie się tak wydaje, że Blodi to był taki Koń Trojański, a w nim siedział Sasza z pepeszą. Potem wszystko upozorowali i oficjalnie Adolf wraz z Ewcią poślizgnęli się na skórce banana, broń sama wypaliła, a trucizna to była zemsta zatrutego zęba. Doświadczenia z Łubianki nie idą w las.

Jurek z tym uber alles to trochę ciszej bo na BS są tysiące zalogowanych, a piwa tylko te parę skrzynek. No chyba, że cały browar kupisz ;-)
Jurek57
| 20:57 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Piwo: uber alles ...
Trollking
| 20:48 wtorek, 15 września 2015 | linkuj A o tym nie pomyślałem...

Pies zabił Adolfa? To zmienia moje podejście do policji. Co prawda niemieckiej, ale zawsze coś... :)

PS. Z tym, że z piwem pomogę wciąż aktualne jakby co :) Bo widzę, że temat przemilczany :)
Jurek57
| 20:40 wtorek, 15 września 2015 | linkuj O ile "pamiętam" był tam jeszcze pewien czworonóg .wabił się Blodi ... to wiele wyjaśnia ?! :-)
Trollking
| 20:26 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Korekta. Najpierw zabił Braunównę. Bo jeśli Ewa nie zginęła z rąk Adolfa kiedy byli sami, a on popełnił samobójstwo to występuje pewien paradoks logiczny :)

Z piwem pomogę!!!!!!!

Pomogę!!!!!!
lipciu71
| 19:20 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Mea Kulka to powiedział Hitler do Ewy Braun gdy przykładał sobie giwerę do łba. Swoją drogą dokonał słusznego wyboru.

Jurek, jeśli o mnie chodzi to gierki słowne są na porządku dziennym i ja się o takie duperele nie obrażam. Ale jeśli poprawi Ci to humor i kiedyś będziesz chciał postawić 100 skrzynek piwa różnych gatunków to daleki będę od powstrzymywania Ciebie od tego ;-). Pewnie Tomasz chętnie pomoże się z nimi uporać w wolnej chwili.
Jurek57
| 16:24 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Przepraszam ! :-(
Nie miałem nic złego na myśli !

Ale jak lipciu chciał wejść w posiadanie większej gotówki za sprawą Tomasza to mnie poniosło !
Mea Kulka !
Trollking
| 12:17 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Dariusz, wróżyć to ja mogę, ale na najbliższy wiek mi się limit skończył, gdy wspomniałem o życiówce. Mogłeś wcześniej mówić to bym się wstrzymał :)

Jurek - tak, zdecydowanie nie. I od razu mówię, że mieszkanie mam za ciasne na takie pomysły :)
lipciu71
| 20:08 poniedziałek, 14 września 2015 | linkuj Zdecydowanie nie. Ale widzę Jurek, że głodnemu chleb na myśli ;-)

I dziękować, dziękować.
Jurek57
| 17:55 poniedziałek, 14 września 2015 | linkuj Chcecie mieszkać razem ... ? :-)
gratulacje ! (wyniku ma się rozumieć )
lipciu71
| 17:31 poniedziałek, 14 września 2015 | linkuj Dziękuję bardzo.

Remik - założenia zrealizowane w 100%.

Tomasz - wywróż mi fortunę, a ja postaram się sprawić aby Tobie niczego nie zabrakło :-)
Trollking
| 16:41 poniedziałek, 14 września 2015 | linkuj Moje zdanie na temat znasz :) i mów mi wróżka, bo przewidziałem Ci życiówkę ;)

Wielkie gratki za średnią, za wynik i przeżycie w jednym kawałku. No a co doświadczyłeś to Twoje. Szacuneczek!
rmk
| 15:50 poniedziałek, 14 września 2015 | linkuj Cieszę się, że Ci się podobało :) Skoro swoje założenia zrealizowałeś to też gratuluję :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa rzedz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]